Dwaj chłopcy z Zamojszczyzny są ostatnimi czasy na ustach całej piłkarskiej Polski. I nie tylko Polski. Michał Żuk i Miłosz Żuk w pełni sobie na to zasłużyli. Dzięki Bogu (i mądrym rodzicom) ogromny medialny szum nie powinien im jednak zaszkodzić. Popularność braci nie powinna jednak dziwić, skoro starszy 9-letni Michał i o rok młodszy Miłosz z piłką u nogi potrafią dokonywać wielkich rzeczy jak na swój wiek.
Starszy gra już w La Masii, czyli młodzieżowej drużynie FC Barcelona. Wbrew doniesieniom medialnym nie jest to żadna szkółka Barcelony, lecz ten sam klub, w którym biega po boisku Messi czy Iniesta. Młodszy z braci Miłosz rozpoczynał swą przygodę z piłką w Ca La Guido z Blanes, a obecnie gra w Aqua Hotel. Przez cały czas jest też obserwowany przez skautów kilku katalońskich klubów. Rodzice młodziutkich zawodników pochodzą z Zamojszczyzny: ojciec z Michalowa, a matka z Płoskiego. Przed dwunastoma laty jako pierwszy do Hiszpanii wyjechał pan Mariusz. Półtora roku później, świeżo po ukończeniu studiów magisterskich na KUL-u, dołączyła do niego żona Ania. Na Półwyspie Iberyjskim ułożyli sobie życie, a owocem ich udanego związku są Michał i Miłosz, którzy urodzili się w Blanes w mieście położonym na wybrzeżu Costa Brava. Obaj chłopcy grają w piłkę od trzeciego roku życia. Choć Michał jest z rocznika 2009, a Miłosz z 2010, to dzielą ich prawie dwa lata, bo starszy przyszedł na świat w styczniu, a młodszy w listopadzie. I choć dzisiaj głośniej jest o dziewięciolatku, to znawcy piłki nożnej nie mają złudzeń, że obaj młodzieńcy stoją przed szansą zaistnienia w piłkarskim świecie.
ŁĄCZY ICH PIŁKA
Na szczęście rodzice zdolnych braci mają do całej sprawy podejście zdroworozsądkowe, odcinając synów od całego medialnego szumu. Z tego, co wiemy, chłopcy nie mają telefonów komórkowych, kont na portalach społecznościowych, a ich kontakt z Internetem ograniczony jest do niezbędnego minimum. Zresztą wcale tego nie potrzebują. Dla obu najważniejszy jest bowiem futbol. Gdy nie mają treningów, a lekcje są odrobione, to najchętniej... grają w pley lub w piłkę! I starszemu, i młodszemu nic więcej do szczęścia wydaje się nie być potrzebne. Urodzinowe prezenty też powinny mieć koniecznie wymiar piłkarski. Żaden inny! Michał najchętniej zdmuchiwałby świeczki z tortu z wizerunkiem Leo Messiego lub Paulo Dybali.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze