Z zupami przetartymi na jednolitą masę niektórzy mają problem. Najbardziej uderza fakt, że kojarzą im się z papkami dla niemowlaków lub też ze szpitalnym wiktem. Uprzedzenie jest tak silne, że delikwenci za nic w świecie nie są w stanie przełamać swojego oporu.
No cóż, pozostaje mieć nadzieję, że pewnego dnia lód serca niedowiarków zostanie skruszony. Zupy krem bowiem, już z racji swojej konsystencji zasługują na miano wykwintnych. W menu każdej szanującej się restauracji z tzw. ambicjami przynajmniej jedna z zup ma kremową konsystencję.
Na szczęście dla mnie, zaliczam się do kategorii osób, które nie mają oporów przed miksowaniem zup. Co więcej, taka konsystencja pozwala odkryć zupełnie inny smak pozornie prostej potrawy. Przykład pierwszy z brzegu – zupa cebulowa z Goraja, o której szerzej pisałem przed kilkoma tygodniami. Niby nic nadzwyczajnego: ziemniaki, marchewka, pietruszka, seler i cebula. A jednak! W takim zestawie danie zasługuje na zdecydowanie większą atencję.
Tak na dobrą sprawę zmiksować możemy każdy owoc czy warzywo i w ten sposób zaproponować gościom zaskakujące danie. Brokuł, kalafior, zielony groszek, ale też jabłka, wiśnie i truskawki – jedynym ograniczeniem tak na dobrą sprawę jest tylko nasza wyobraźnia.
Bez dwóch zdań, bieżące tygodnie są najlepszym czasem do jedzenia dyni w przeróżnej postaci. O prozdrowotnych walorach tego warzywa szerzej wspominałem przed tygodniem. Dla zapominalskich małe podsumowanie. Powinny jeść ją kobiety spodziewające się potomka (kwas foliowy), a także osoby mające problemy z cerą (karoten) i koncentracją i refleksem (lecytyna). Słowem: samo zdrowie.
Do tego dochodzą walory czysto kulinarne, ponieważ odpowiednio "podrasowana" przyprawami dynia odwdzięczy się nam niepowtarzalnym smakiem. No i na dokładkę walory estetyczne, ponieważ intensywnie pomarańczowy kolor przyciąga wzrok i zaostrza apetyt.
Nie będę ukrywał, że dyniowy krem jest jedną z najbardziej eksploatowanych receptur w ostatnich latach. Technika wykonania jest mniej więcej taka sama. Pomysły różnią się zasadniczo rodzajem przypraw.
Moja propozycja opiera się na dodaniu kompozycji aromatycznych, rozgrzewających przypraw. W sam raz na okres jesiennych chłodów.
Kilogramowy kawałek dyni obieramy ze skórki i kroimy w kostkę o boku 5 cm. W dużym garnku rozgrzewamy tłuszcz, na który wrzucamy dynię, pokrojoną cebulę i czosnek. Wszystko doprawiamy solą i pieprzem. Ciągle mieszając, dusimy warzywa przez około 10 minut do momentu aż kostki zaczną mięknąć. Po tym czasie dodajemy przyprawy i trzymamy na ogniu przez kolejne kilka minut.
Po tym czasie zalewamy warzywa bulionem – musi zakryć wszystkie składniki – i gotujemy na małym ogniu przez 10 minut. Następnie zdejmujemy garnek i odstawiamy, aby zupa nieco ostygła. Potem miksujemy na gładką masę.
Zupę możemy podawać z razowymi grzankami lub groszkiem ptysiowym. Do tego solidna łyżka dobrej śmietany lub jogurtu. Propozycji jest znacznie więcej. Na południu Europy można spotkać się z wersją z białą fasolą z puszki lub groszkiem konserwowym. Wszystko zależy od tego, na co mamy ochotę.
PO, fot. Piotr Orzechowski
JESIENNA ZUPA DYNIOWA
* 1 kg dyni
* 4 łyżki oliwy
* 1 cebula posiekana
* 2 ząbki posiekanego czosnku
* po 1 łyżeczce: mielonej papryki, mielonego imbiru, mielonego kminku, mielonej kurkumy
* pół litra bulionu drobiowego
* natka pietruszki i kolendry
* 4 łyżki jogurtu naturalnego lub śmietany (do podania)
* 4 kromki chleba razowego
Napisz komentarz
Komentarze