Opisy różnych zjawisk przyrodniczych (huraganów, srogich zim czy np. powodzi) i astronomicznych można znaleźć w wielu staropolskich kronikach. Tłumaczone są tam także zasady, które rządzą światem, sferami niebieskimi i zaświatami. Mogą się one podobno z nami komunikować m.in. za pomocą zaćmień Słońca i Księżyca, komet czy tajemniczych, budzących trwogę znaków (np. czerwonych krzyży pojawiających się na szatach liturgicznych). Według astrologów i dawnych uczonych były (i są) to boskie ostrzeżenia.
Przeraźliwa ciemność
"Wezuwiusz bardzo dymi i wyrzuca kamienie, że z dnia zrobiła się noc. Podobno w Neapolu wszyscy mieszkańcy zwątpili w ocalenie. W Rzymie i jego okolicy na wszystkich prawie liturgicznych szatach pojawiły się krzyże (...) koloru czerwonego, nie dające się w żaden sposób zetrzeć" – notował 4 stycznia 1661 r. Bazyli Rudomicz, uczony, lekarz i kronikarz z Zamościa. A dzień później zapisał: "W Italii pojawiło się monstrum – półczłowiek, półwół. Na czole ma jedno oko, a obok uszu rogi. Pojawiło się zaś jak mówią, nie wcześniej niż przed dwoma miesiącami".
Wybuch Wezuwiusza zaniepokoił nie tylko zamojskiego kronikarza. Mówiło się o nim w całej Europie. Erupcja nastąpiła przecież po ponad 20-letniej przerwie (poprzednio Wezuwiusz dał o sobie znać w 1638 r.). Ponadto wcześniej wulkan był spokojny przez prawie 500 lat! Jego przebudzenie i groźne, nieprzyjazne pomruki budziły zabobonny strach. Natomiast pojawiające się na niebie komety (o ich wpływie na życie naszych przodków pisaliśmy obszernie jakiś czas temu), meteoryty czy zaćmienia słońca wywoływały prawdziwą trwogę. Dlaczego? Uważano je za zapowiedzi nieurodzajów, wojen, czy m.in. epidemii, które nękały dawną Europę.
Całkowite zaćmienia słońca obserwowano w naszym kraju m.in. w 1485, 1544, 1654, 1699, 1706 i 1733 r. (jak wyliczono zdarzały się one średnio dwa razy w każdym stuleciu). Najbardziej znany jest chyba opis tego zjawiska zamieszczony w słynnych rocznikach Jana Długosza. Obserwowano je 7 czerwca 1415 r. "W czasie podróży Króla Władysława (Jagiełły) z Kobrynia do Myta, w sobotę, po oktawie Bożego Ciała, o trzeciej nastąpiło znaczne zaćmienie słońca, które króla i jego ludzi, jako zjawisko niespodziewane i nieznane wprawiło najpierw w podziw i zdumienie, a w końcu w zabobonny niepokój" – czytamy w rocznikach Długosza. "Było bowiem tak znaczne, że ptaki przerażone nagłą ciemnością osiadały na ziemi, a gwiazdy świeciły jak w nocy. Także król Władysław musiał się zatrzymać, ponieważ powstrzymały go ciemności".
Monarcha mógł ruszyć dalej dopiero gdy zaćmienie minęło. Podobne zjawisko obserwowano m.in. w XVII w. na zamojskim niebie. "Zaćmienie (częściowe) słońca trwało od godz. 7.52 do 9.54, jak obliczyli matematycy. Na skutek tego nastała przeraźliwa ciemność, choć niebo było bardzo czyste" – pisał 2 lipca 1666 r. Rudomicz. "Z tej okazji ks. Abrek (miał na imię Andrzej) przy końcu kazania na temat nawiedzenia N. Marii Panny dał takie porównanie, iż ona jaśnieje prawdziwym słońcem, aby nas broniła od złych skutków płynących z zaćmienia".
Zaćmienie słońca (są różne jego rodzaje: całkowite, częściowe, obrączkowe lub hybrydowe) to zjawisko astronomiczne, które dla współczesnych naukowców nie jest tajemnicą. Można je obserwować, gdy Księżyc znajdzie się pomiędzy Słońcem a Ziemią, w ten sposób przesłania słoneczne światło (natomiast zaćmienie Księżyca widzimy, gdy Ziemia znajduje się między Słońcem a Księżycem, będącym w pełni: Księżyc "wchodzi" wówczas w stożek cienia Ziemi). W dawnej Polsce zjawisko było obserwowane jedynie okazjonalnie, dość przypadkowo.
Dlaczego? Nie umiano precyzyjnie przewidywać kolejnych zaćmień. Przeszkodą w obserwacji mogła być także pogoda (np. zachmurzone niebo, deszcze, śnieżyce itd). Wiadomo jednak, że to zjawisko obserwował kilka razy wybitny astronom Mikołaj Kopernik (żył w latach 1473-1543). Interesował się nim także gdański astronom Jan Heweliusz (1611-1687). Powstawały na ten temat uczone traktaty.
Przepowiednie
Jeden z najsłynniejszych napisał Bernat z Krakowa. Dzieło nosiło tytuł "Iudicium, albo zdanie i wyrok z nauki astrologskiej o znakach niebieskich, w tym czasie prawie żelaznym często przypadających, jako są zaćmienia zwierciadł niebieskich, złączenia planetów górnych i o komecie teraz widzianej etc.". Wydano je w 1607 roku. Z traktatu dowiadujemy się w jakim celu pan Bóg stworzył Słońce, Księżyc i gwiazdy, które istnieją na niebie "niezmierzonej wielkości, dziwnego biegu i obrotu". To właśnie dzięki nim człowiek może poznać mądrość i wszechmocność Stwórcy. Za pośrednictwem gwiazd Stwórca daje także ludziom ostrzeżenia. Wystarczy być tylko spostrzegawczym, uważanym, czujnym.
"Jako w Grecyjej (...) słońce się zaćmiło, tak iż w południe gwiazdy widziane były" – czytamy w traktacie Bernata z Krakowa. "Za którem takie powietrze morowe przypadło na ludzi, że ramiona i nogi od ciała dobrowolnie odpadały. Także też za cesarza Konstantyna zaćmienie takież było, które wielkie rozruchy znaczyło (...), i śmierć tegoż cesarza znaczyło. Takich efektów zaćmienia wiele by się tu i czasów naszych wyliczyć mogło (...). Dał też Pan Bóg przez naukę pożytek ten, iż przyszłe rzeczy (...) pierwej niżeli się staną, wiedziane być mogą".
W dziele omówiono kilka staropolskich zaćmień Słońca i Księżyca. Uczony pokusił się o wytłumaczenie ogólnego znaczenia tych zjawisk. Częściowe zaćmienie Słońca z 1605 r. przepowiadało według niego "burdy" w Krakowie i Małopolsce oraz m.in. ziemi rakuskiej i pruskiej, a także w Mazowszu i na Litwie. Zaćmienie Księżyca z 6 września 1607 r. jakoś nie było dla obywateli Rzeczpospolitej szkodliwe, a zaćmienie Słońca z 25 lutego 1607 r. – dzięki korzystnemu układowi planet (jak tłumaczył: "w domu Jowiszowym się trafiło, planety rodzajowi ludzkiemu życzliwego") – miało nawet zbawienne skutki. "Siła dobrego znaczy, tak w sprawach ludzkich, jako też w pożytkach ziemnych żywności ludzkiej należących, jakich doznaliśmy i na powietrzu pogody zażyliśmy" – tłumaczył Bernat z Krakowa.
Dosyć zagadkowy jest jednak inny opis. "Trzecie – słoneczne zaćmienie roku niniejszego (1607), acz się przytrafiło dnia 22 sierpnia straśliwie, godziny 4 w noc, a też niewidome (niewidoczne), chyba w Ameryce ludziom mieszkającym, dla czego nam skutki nieszkodliwe, około których obwieszczenia próżna zabawa" – tłumaczył Bernat z Krakowa. A w innym miejscu wieszczył: "Nie ucieszą-ć nas też w tym to wieku żelaznym, a bezmiernie opłakania godnym, to jest 1608 (roku), troje zaćmienia – dwoje słońca, trzecie miesiąca (księżyca), przypadłe, acz dwoje niewidome".
Powinienby człek z ziemią odlecieć!
Jedno z tych zaćmień słońca miało okazać się szczególnie przykre "dla ludzi stanów średnich, jako panów i monarchów". Uczony uważał, że "nabawi ich" kolejno: "wojen, frasunków, prac, kłopotów", a niektórych nawet uśmierci. Ten niekorzystny czas po zaćmieniu z 1608 r. musiał trwać kilkanaście miesięcy. Najwięcej mieli z tego powodu ucierpieć Turcy, Czesi, Szwedzi, Włosi, Rosjanie oraz mieszkańcy Inflant. Czy była dla nich jakaś nadzieja?
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze