Małgorzata Mróz, od września ubiegłego roku dyrektor Przedszkola nr 1 w Zamościu, sięga do dokumentów z 1946 roku. Czyta uwagi, jakie ówcześni wychowawcy wpisywali pod adresem podopiecznych: "wielki psotnik wart rózgi", "nie zjada obiadków", "lalki przewraca", "bije babcie". Dyrektor Mróz przejrzała też starą kronikę sprzed ponad pół wieku.
– Zmienia się na tych zdjęciach kadra, moda, wyposażenie przedszkola. Nie zmienia się tylko uśmiech tych dzieci – mówi Małgorzata Mróz.
Przedszkole nr 1 przytulone do murów Starego Miasta swoją działalność rozpoczęło w 1918 jako przedszkole św. Franciszka. Funkcjonowało w okresie międzywojennym i rozpoczęło działalność zaraz po przejściu frontu w 1944 roku w dawnym domu Altbergów przy ul. Okopowej. Początkowo zajmowało tylko dwie sale, korytarz i kuchnię. Pełniło funkcję ochronki. Dwa lata później powiększyło się już o cały parter. Piętro wciąż zajmowały cztery rodziny lokatorskie.
W 1952 roku kierownictwo przedszkola objął Wacław Gontarz. To wtedy na terenie przedszkola powstała altanka, dobudowano werandę i studnię głębinową, dzięki czemu pracownicy nie musieli nosić wody ze studni oddalonej o 200 m. Warunki pracy wciąż były trudne.
– Na parterze budynku były tylko trzy oddziały. Piętro zajmowali lokatorzy, których wykwaterowano dopiero w 1967. Dzieci było dużo, miejsca mało. Organizowaliśmy więc jak najwięcej zajęć na świeżym powietrzu. Chodziliśmy na spacery, odwiedzaliśmy zakłady pracy – wspomina Amelia Taras, która pracę w "jedynce" rozpoczęła w 1963 roku. Wcześniej 13 lat pracowała w przedszkolu nr 2. Była jednym z najdłużej pracujących nauczycieli przedszkolnych. Pamięta, kiedy w przedszkolu pojawił się pierwszy radioodbiornik, potem telewizor.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze