Pijani maszyniści rozwalają pociągi, pijani robotnicy psują maszyny, pijana inteligencja pracuje pod psem, sprawy w urzędach utykają co krok, zaniedbywane przez pijanych urzędników, którzy jeśli przychodzą trzeźwi do biur to po to, żeby wycyganić u petentów łapówki na dalsze picie – grzmiał w 1947 r. Jerzy Waldorff, znany publicysta. "Wieś zalana jest bimbrem, produkowanym niemal po wszystkich chałupach".
Zajzajer, bańka, wężownica
Nie była to wówczas nowość. Samogon (bimber, księżycówkę) na wielką skalę zaczęto pędzić w naszym kraju podczas I wojny światowej (wcześniej też to robiono, ale na mniejszą skalę). W tym czasie w imperium Romanowów wprowadzono prohibicję. Została wówczas wstrzymana oficjalna produkcja alkoholu, a zapasy zniszczono. Miało to podobno pobudzić naród rosyjski oraz m.in. ludy przez niego ciemiężone (np. Polaków) do ofiarnej, trzeźwej walki o carskie interesy. Polskie pijaństwo nie znosiło jednak próżni. To był największy bodziec dla rozwoju alkoholowego "czarnego rynku". Efekt? Samogon był wszędzie. Doszło do tego, że stał się on nawet półoficjalnym środkiem płatniczym. Sytuacja nie zmieniła się, gdy zabór rosyjski (Zamojszczyzna znalazła się w nim niemal w całości) zajęły wojska austro-węgierskie. Także wówczas jak grzyby po deszczu powstawały nielegalne bimbrownie.
Gdy Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość otwarto legalne zakłady, w których produkowano alkohol. Jego sprzedaż została jednak objęta monopolem. Dzięki temu zabiegowi, jak oszacowano, aż dziesięć procent dochodów państwa pochodziło z produkcji napojów wyskokowych. Było zatem o co walczyć! Jednak nielegalna produkcja alkoholu nadal miała się świetnie. W 1919 r. na terenie Rzeczpospolitej nadal działało ok. 20 tys. nielegalnych gorzelni. Ile wyprodukowano w nich samogonu? Bez wątpienia był to prawdziwy ocean tego wysokoprocentowego napoju.
Władze nie odpuszczały. W latach 30. ub. wieku likwidowano w naszym kraju po 3 do 5 tysięcy nielegalnych gorzelni rocznie. Niszczono też wyprodukowany samogon. Jego produkcja nie była jednak zbyt skomplikowana. Łatwo ją było zorganizować. Jak to wyglądało?
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze