To był niezwykły czas. 25 lipca 1944 r. Niemcy uciekali przez Szczebrzeszyn przed nacierającą Armią Czerwoną. Miejscowi byli zdezorientowani, ale cieszyli się z widocznej gołym okiem klęski Niemców. Przez miasto przeciągnęły "bezładnie i gorączkowo" ich frontowe jednostki. Niektórzy uciekający żołnierze niemieccy zaglądali na dziedziniec szpitala w Szczebrzeszynie. Straszyli Polaków. Twierdzili np. że "Sowieci puszczą na miasto kilka bomb i miasto legnie w gruzach". Któryś z nich twierdził też, że wszyscy cywile pójdą niebawem z miasta "raus" (niem. "precz"). Na szczęście mylił się.
Tłum szalał z radości
Następnego dnia zaczęli pojawiać się w Szczebrzeszynie pojedynczy, sowieccy żołnierze i oficerowie, którzy prosili o "wódkę i zagrychę". Niemców już w mieście nie było. Zygmunt Klukowski (był wówczas dyrektorem miejscowego szpitala) kazał zdjąć szyld szpitalny z napisami polskimi i niemieckimi, zawiesić inny, przedwojenny.
"Nagle usłyszałem jak jedna z sióstr krzyknęła: Nasi chłopcy idą! Rzuciłem wszystko i pobiegłem przed szpital" – wspomina 26 lipca w swoim dzienniku doktor Klukowski. "Od strony Błonia w dwuszeregu szło dwudziestu kilku uzbrojonych młodych chłopaków w mundurach z czerwonymi szalikami na szyjach, z biało-czerwonymi opaskami na lewym ramieniu. Ludzi ogarnął szał – krzyczeli, płakali, rzucali kwiaty...".
Klukowski poszedł na rynek. "Tu przed ratuszem, od strony dawnego wejścia do żandarmerii, uwijał się na koniu "Podkowa", również w mundurze i z biało-czerwoną opaską, obwieszony kwiatami. Obok niego adiutant "Korczak". Uściskałem "Podkowę" z największym trudem opanowując wzruszenie" – pisał doktor Klukowski. "Na ratuszu zawieszono biało-czerwoną chorągiew, kazałem zrobić to samo w szpitalu".
O godz. 10.30 na rynku zgromadziła się ludność miasteczka. Pojawiły się też nowe oddziały partyzanckie. "Ujrzeliśmy idące ulicą Frampolską, od strony targowicy, zwarte kolumny naszych żołnierzy (...)" – opisywał rozemocjonowany Klukowski.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze