Kazimierz Bzowski był jednym z czołowych, polskich ufologów i badaczy niezwykłych zjawisk. Jego poglądy uchodziły za bardzo kontrowersyjne, ale na pewno tworzyły pewien logiczny, wielowymiarowy system. A to już jest nie byle co!
Bzowski urodził się w Zamościu 4 marca 1925 r. Jego ojciec także miał na imię Kazimierz i był sędzią w miejscowym Sądzie Okręgowym. Rodzina mieszkała w dawnym pałacu rodziny Zamoyskich, na Starym Mieście. Wiadomo, że rok po urodzeniu przyszłego ufologa Bzowscy przenieśli się do Warszawy. Tam chłopiec dorastał. Już w czasie II wojny światowej Kazimierz Bzowski ukończył warszawskie Liceum Chemiczne (przy ul. Górskiego). W 1942 r. wstąpił do batalionu Armii Krajowej "Baszta". Tam, po pewnym czasie, oddelegowano go do wywiadu operacyjnego AK.
Zajmował się m.in. rozpracowaniem niemieckiej obrony przeciwlotniczej w Warszawie.
Kontrola z kosmosu
Po raz pierwszy Bzowski zobaczył UFO w kwietniu 1943 r. Pojawiło się nad warszawskim gettem, gdzie właśnie rozpoczynało się powstanie. Jak ta wizyta obcych wyglądała? Ok. godz. 17, od strony Powązek nadleciała nad tę część Warszawy świetlista kula. Można ją było zobaczyć jakieś 80 metrów nad ziemią. Jak wspominał Kazimierz Bzowski, zatrzymała się ona nad ulicą Bonifraterską, po czym wzbiła się w niebo i znikła. Niemcy także podobno ową świetlistą kulę zobaczyli. Z relacji ufologa wynika, iż zaczęli do niej strzelać. Chyba bez skutku... Bzowski nie wiedział wówczas z jakim zjawiskiem ma do czynienia. Na długo utkwiło mu ono jednak w pamięci. – Myślałem, że był to aliancki albo radziecki samolot szpiegowski. Wówczas o kosmitach nikt nie słyszał – wspominał w 2003 r.
Potem Bzowski bił się w Powstaniu Warszawskim. Podczas walk udało mu się wyrwać z okrążonego przez Niemców Żoliborza. Trafił wówczas do Krakowa. Od 1946 r. służył w 35 Pułku Piechoty. Po wojnie, aż do 1958 r., pracował jako chemik w Instytucie Gruźlicy w Warszawie, a następnie w Spółdzielni Eksportu Zagranicznego. W 1976 r. przeszedł na emeryturę.
Bzowski wielokrotnie obserwował UFO. Tak było m.in. 25 czerwca 1981 r. Jak opowiadał potem w jednym z programów Telewizji Polsat, przed godz. 9 nad Warszawą (w pobliżu Mostu Łazienkowskiego) pojawiły się dwa Niezidentyfikowane Obiekty Latające. Leciały w kierunku warszawskiej Górki Czerniakowskiej. Ominęły ją jednak łukiem, a potem zawisły nad ziemią. Następnie znikły. Nie zawsze jednak od razu wiedział, że ma do czynienia z UFO.
Napisz komentarz
Komentarze