Archiwalne fotografie rodziny Potockich emanują ciepłem, radością. Zdjęcia zostały przekazane wiele lat temu przez Różę Potocką znanemu dziennikarzowi Wojciechowi Białasiewiczowi, a potem – za jego pośrednictwem – trafiły do Muzeum Fotografii w Zamościu. Jest ich ponad pół setki. Na większości z nich widać ludzi z psami, bo zwierzęta miały wielkie znaczenie w życiu rodziny Potockich. A gdy pani Róża została sama, nieco wypełniły jej samotność.
– Rodzinę Potockich dotknęło kilka nieszczęść. Najpierw zmarła ich sześcioletnia córka (w 1927 r. – przyp. red.), a dziesięć lat potem synek, którego widać na zdjęciach, gdy bawi się z psami – opowiada pochodzący ze Zwierzyńca Adam Gąsianowski, właściciel Muzeum Fotografii w Zamościu. – Chłopiec miał na imię Stefan, ale w rodzinie nazywano go "Królusiem". Zmarł w wieku 16 lat (dostał ataku wyrostka robaczkowego, niestety operacja była spóźniona). Mąż pani Róży był natomiast żołnierzem września 1939 r. Trafił do oflagu i stamtąd już do Polski nie wrócił. Hrabina została sama.
Radziła sobie jak umiała. Urządziła w swoim gospodarstwie przytułek dla kotów, psów, a nawet chorych ptaków. Jak mówiono w Zwierzyńcu: "była tam zwierzaków chmara". – Ona zawsze miała na utrzymaniu kilkadziesiąt psów. Chodziła z nimi po mieście – mówi Adam Gąsianowski. – Doszło do tego, że jak ktoś chciał się pozbyć jakiegoś zwierzaka, to go pani Róży podrzucał. Ogólnie jednak zwierzęta były w Zwierzyńcu szanowane, zwłaszcza psy. Mieliśmy nawet takie powiedzonko: "Kto dobry człowiek, ten kocha psy".
Wiele opowieści o pani Róży krąży w Zwierzyńcu do dzisiaj. – Gdy podczas ostatniej wojny były bombardowania Zwierzyńca, w piwnicach domu Róży Potockiej kryli się okoliczni mieszkańcy. A obok nich stały klatki ze zwierzętami. Bo one także były chronione w ten sposób przed nalotami i bombami – mówi Tomasz Gajewski, miłośnik historii Zwierzyńca, autor m.in. albumu pt. "Aleksandra Wachniewska, malarka Roztocza". – A potem tę całą czworonożną gromadkę trzeba było jakoś wyżywić. Dlatego pani Róża pozbywała się książek, rodzinnych pamiątek czy jakichś starych figurek, aby to zrobić. Dlaczego? Po wojnie nie żyło się przecież ludziom z arystokracji łatwo.
Róża Potocka zmarła w Krakowie 1969 r., ale została pochowana na cmentarzu w Zwierzyńcu. Pozostał po niej m.in. psi cmentarz, założony niedaleko jej domu. Na jednej z archiwalnych fotografii uwieczniono przy nim panią Różę. Stoi tam w długim płaszczu i białej bluzce, patrząc w obiektyw fotografa (nie wiadomo kto był autorem owych zdjęć z albumu Potockich). Na smyczy trzyma oczywiście jednego ze swoich psiaków. Obok widać równiutkie, czworokątne kopce zwieńczone kamiennymi tablicami. Podobno zamieszczono na nich imiona czworonożnych pupilów. Ten cmentarz nawet dziś jest na Zamojszczyźnie ewenementem.
– Pani Róża była piękną, szlachetną postacią. Pochodziła z rodu skoligaconego z rodziną Zamoyskich, ale też z wieloma innymi, znakomitymi rodami Europy. A jednak podczas I wojny światowej pracowała jako zwykła sanitariuszka – podkreśla Tomasz Gajewski. – Założony przez nią psi cmentarz nadal istnieje. Jakiś czas temu został nawet odnowiony. Obok postawiono pamiątkową tabliczkę. Na cmentarzu widać teraz siedem nagrobków, które ustawiono w rzędzie. Z tego co pamiętam, niektóre z nich są jednak w innym miejscu niż jeszcze kilkanaście lat temu. Są to zatem raczej groby symboliczne psów. Szkoda, bo zapewne nie o to chodziło pani Róży. Teraz na owych nagrobkach nie ma żadnych napisów. Czy kiedykolwiek były? Nie umiem powiedzieć.
Napisz komentarz
Komentarze