Tomasz Pasieka (41 l.) mieszka w Dołhobyczowie. Wędkarzem jest od 11 lat. 12 maja pojechał wędkować do Wereszyna. Tamtejszy kilkuhektarowy staw należy do Oddziału Okręgu Polskiego Związku Wędkarskiego w Zamościu. Tej niedzieli łowiło tam około dwudziestu wędkarzy. W weekendy zjeżdżają się z różnych stron Zamojszczyzny.
Do tej pory największą rybą złowioną przez Tomasza Pasiekę był mający 7,5 kg amur.
– W tym dniu łowiłem na tzw. kanapkę. W wędkarskim żargonie tak nazywa się przynęta złożona z robaka i ziaren kukurydzy. Po 20 min już miałem branie. Przez pół godziny mocowaliśmy się z rybą, która połknęła haczyk. Raz podpływała bliżej brzegu, to znowu odbijała w stronę środka stawu. Już wiedziałem, że trafił mi się wyjątkowo duży okaz. Bardzo trudno było wyciągnąć tę rybę z wody. Nie wolno wykonywać nerwowych gwałtownych ruchów. Tylko spokój. Trzeba uważać, aby ryba nie zerwała się z haczyka – opowiada Tomasz Pasieka.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
CZYTAJ TAKŻE: WĘDKARZE BALOWALI PO RAZ PIĄTY
Napisz komentarz
Komentarze