Rana na głowie Michała Mielniczka, zaszyta dziesięcioma szwami, wyglądała naprawdę nieprzyjemnie. Środkowy obrońca Gromu trafił do szpitala po tym, jak korkami zaatakował go Bartosz Nizioł. Miejscowi twierdzą, że napastnik Omegi działał z premedytacją. I zarzucają przyjezdnym grę pozbawioną zasad fair play. – Chamstwo Omegi przekraczało wszelkie granice. Zespół ten nie radził sobie z nami pod względem piłkarskim, więc przyjął taktykę "łamania kości". Nasi piłkarze byli uderzani i popychani, a niesportową atmosferę podgrzewały osoby, które znajdowały się na ławce rezerwowych – mówi Bogdan Antolak, trener Gromu.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze