Do odwołania morsujemy na zalewie zamojskim. Kiedy otrzymamy dokładną informację o rozpoczęciu prac modernizacyjnych, będziemy zmieniać lokalizację. Póki co spotykamy się w każdą niedzielę o godz. 10.30 – zaprasza Kazimierz Chmiel, jeden z ojców założycieli Zamojskiego Klubu Morsa.
Zamojskie morsy
Przygoda z morsowaniem dla Macieja Morynia, Tomasza Bednarskiego i Kazimierza Chmiela zaczęła się cztery lata temu. Inicjatorem klubu był Jacek Turlewicz, obecny członek Lubelskiego Klubu Morsa. Tegoroczny sezon ZKM rozpoczął trzy tygodnie temu.
– Kąpało się wówczas ok. 50 osób. Drugie tyle obserwowało nas z linii brzegowej. Najmłodszy miał 5 lat, najstarszy dużo więcej – mówi Tomasz Bednarski.
Klub jest grupą nieformalną.
– Najważniejszy jest regulamin, z którym należy się zapoznać. Nie bierzemy odpowiedzialności za innych. Każdy wchodzi do wody na własną odpowiedzialność. Czasem po konsultacji z lekarzem. Zalecamy się do tego odpowiednio przygotować. Każdy wchodzi do wody na tyle, ile może. Nie dłużej niż 4-5 minut. Jeżeli przychodzi ktoś pierwszy raz, robimy rozeznanie. Wejście do wody może być ekstremalnym przeżyciem – dodaje Bednarski.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze