"Kowal" z Legią Warszawa rzutem na taśmę uratował się przed spadkiem do II ligi. Z kolei Juskowiak wywalczył z Lechem Poznań drugie mistrzostwo Polski, został królem strzelców igrzysk olimpijskich w Barcelonie i przeniósł się do Sportingu Lizbona, w którego barwach zagrał w Pucharze UEFA. Ponadto strzelał więcej goli niż Kowalczyk. A jednak to napastnik Legii urzekł dziennikarzy "Piłki Nożnej".
Kilkanaście dni temu Robert Lewandowski nie zdobył "Złotej Piłki". Nagrodę dostał Leo Messi. "Lewy" zajął dopiero ósme miejsce. Polskie kibicowskie serca uznały, że został skrzywdzony. Nic to, że w swojej bogatej w sukcesy i gole karierze nie wywalczył jeszcze ani jednego trofeum na arenie międzynarodowej. Ani w futbolu klubowym, ani reprezentacyjnym. Kazimierz Deyna i Zbigniew Boniek przed laty zostali sklasyfikowani w "Złotej Piłce" na trzecim miejscu, odpowiednio w 1974 i 1982 roku. W obu przypadkach Polska była trzecią siłą na mistrzostwach świata. A "Lewy" nie potrafił wyciągnąć naszej reprezentacji z fazy grupowej mundialu w Rosji.
Szerokim echem w naszym lokalnym środowisku piłkarskim odbił się natomiast pamiętny plebiscyt na piłkarza wszech czasów Hetmana Zamość. Głosami czytelników naszej konkurencji wygrał Zbigniew Pająk. Niezadowolony z takiego obrotu sprawy Jan Janda, uznawany przez wielu za najwybitniejszego i najbardziej zasłużonego piłkarza w historii zamojskiego klubu, ponoć rozbił nagrodę o ścianę, demonstracyjnie opuścił plebiscytową galę, śmiertelnie się obraził i przestał rozmawiać o piłce nożnej. Najwyraźniej nie zasłużył na miano piłkarza wszech czasów Hetmana, skoro nie był w stanie przyjąć, że piłka nożna to także godne znoszenie porażek, a nie same zwycięstwa. Wszelkiego rodzaju plebiscyty – chociaż niosą ze sobą pewien prestiż – są jednak zabawą przesiąkniętą sporą dozą subiektywnych odczuć.
Napisz komentarz
Komentarze