Od 31 marca w całym kraju nieczynne są zakłady fryzjerskie. Klientom rosną włosy i frustracja, kiedy wreszcie będzie można je obciąć. A fryzjerzy nie śpią po nocach, liczą straty i zastanawiają się co będzie dalej.
W gotowości do pracy
Monika Masilonis, właścicielka Studia Fryzur w Zamościu, zamknęła swój zakład jeszcze 16 marca.
– W piątek wieczorem strzygłam ostatniego tego dnia klienta. Powiedział mi, że właśnie wrócił z Włoch. Przestraszyłam się. Jeszcze bardziej, kiedy dostałam temperatury. I chociaż było to związane z moją chorobą krtani, a temperatura szybko ustąpiła, zdecydowałam w niedzielę, że zamykam zakład. 30 marca chciałyśmy wrócić do pracy. 31 marca rząd zdecydował o zamknięciu wszystkich zakładów fryzjerskich. I tak czekamy. Jesteśmy zdrowe. Wszyscy w gotowości do pracy. Kiedy już będzie można otworzyć zakład, planujemy wydłużyć godziny pracy od 6-14 i 14-22 na dwie zmiany i dwa zespoły, żeby przyjąć klientów w bezpieczny sposób i jak najszybciej – mówi Monika Masilonis.
A klienci wciąż dzwonią. Pytają "kiedy wreszcie". Proszą o pomoc "na już".
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze