Był poniedziałkowy (8 listopada) wieczór, gdy do komendy policji w Zamościu dotarła informacja, że kilka osób maluje sprayem znajdujący się na ulicy Partyzantów kościół. Na miejsce natychmiast wysłano patrole. Policjanci sprawdzili teren. Żadnych napisów na budynku świątyni nie zauważyli, za to spostrzegli człowieka, któryna ich widok próbował uciec na pobliskie osiedle.
Złapali go i ustalili, że to właśnie 35-latek z Zamościa był autorem fałszywego alarmu. Mężczyzna przyznał, że telefonując na numer 112 okłamał operatora, bo chciał... zobaczyć jadący na sygnałach policyjny radiowóz.
Mężczyzna od razu dostał dwa mandaty za swoje naganne zachowanie. Został ukarany, bo wywołał niepotrzebną interwencję, ale również za za używanie słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym.
– Podczas interwencji wykrzykiwał bowiem wulgaryzmy nie zwracając uwagi na postronne osoby oraz polecenia policjantów o zachowanie spokoju i zaprzestanie używania nieprzyzwoitego słownictwa – precyzuje Dorota Krukowska-Bubiło, rzeczniczka Komendy Miejskiej Policji w Zamościu.
Przypomina, że za wywołanie niepotrzebnej czynności policjantów przez fałszywe alarmowanie o potrzebie interwencji kodeks wykroczeń przewiduje karę aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny.
– Gdy sprawa trafi do sądu, sędzia w takich przypadkach ma również możliwość orzeczenia nawiązki do 1000 zł. Wykroczeniem jest także używanie słów nieprzyzwoitych w miejscu publicznym. W tym przypadku przewidzianą przez kodeks karą jest ograniczenie wolności, grzywna do 1500 złotych albo nagana – informuje policjantka.
Zamościanin mandaty przyjął, więc na tym się dla niego cała sprawa skończyła.
Napisz komentarz
Komentarze