W Hrubieszowie, punkt recepcyjny w hali sportowej HOSiR, wypełniony jest po brzegi. Uchodźcy trafiają tu prosto z przejścia granicznego w Zosinie. Mogą coś zjeść, umyć się i odpocząć. Ale co mają robić dalej? – To co dzieje się na granicy trudno opisać. To ogrom ludzkiego cierpienia. Czarna rozpacz ofiar wojny, łzy i bezsilność. Strach w oczach dorosłych kontrastujący z nieświadomością biegających wśród nich dzieci – opowiada Piotr Pyrkosz, redaktor naczelny Kroniki Tygodnia.
W pierwszej kolejności pomoc uchodźcom organizują miejscowi wolontariusze, którzy od dwóch tygodni dają z siebie wszystko. – Ocierają łzy, wspierają rozmową, najmniejszym gestem, podają ciepłą herbatę, są z potrzebującymi 24 godziny na dobę i mówią, że pomagać będą dopóki starczy im sił… Wolontariusze z Hrubieszowskiego Ośrodka Recepcyjnego z wielką determinacją i zaangażowaniem walczą, by chociaż na chwilę odsunąć myśli o traumie wojny. To nasi lokalni bohaterowie dla których nie ma rzeczy niemożliwych – mówi z wdzięcznością Marta Majewska, burmistrz Hrubieszowa. I dziękuje wszystkim zaangażowanym w pomoc. – Jestem niesamowicie dumna. Trwa pospolite ruszenie i to ogromny gest solidarności przede wszystkim mieszkańców Hrubieszowa. Bez nich byśmy nie dali rady – dodaje.
Od początku wojny przez hrubieszowski punkt przewinęło się na pewno około 15 tysięcy uchodźców. W głównej hali rozłożono 350 łóżek. Na widowni jest kolejne kilkaset miejsc siedzących, są też łóżka na korytarzach.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze