Tydzień przed wybuchem wojny, wojewoda lubelski Lech Sprawka zwołał sztab kryzysowy. W obawie przed rosyjską agresją, a co za tym idzie ewentualną migracją Ukraińców, konieczne było przygotowanie się do przyjęcia uchodźców. Odgórne dyspozycje dotyczyły utworzenia tzw. punktów recepcyjnych w pobliżu przejść granicznych. Po wizycie pełnomocnika wojewody w Lubyczy (niedaleko przejścia w Hrebennem), stwierdzono, że jedynie hala sportowa przy szkole w Lubyczy spełnia wymogi. Na kolejnym spotkaniu w Tomaszowie wojewoda polecił tam właśnie przygotować punkt. Przywieziono łóżka polowe, materace. Wyznaczone zostały osoby, które miały koordynować jego pracą. Działalność rozpoczął już w dniu wybuchu wojny. Zaledwie po kilku godzinach okazało się, że niektóre założenia trzeba było zweryfikować.
– Podjąłem decyzję, że będziemy wspomagać system jako gmina, przyjmiemy na siebie całość działań związanych z pomocą humanitarną. Niezbędna w punkcie recepcyjnym okazała się praca wolontariuszy. Na mój apel już pierwszego dnia zjawiło się wiele osób, na początku byli to mieszkańcy gminy Lubycza Królewska, m.in. panie z kół gospodyń wiejskich i strażacy z OSP, a stopniowo przybywało nam wolontariuszy z terenu całej Polski i zagranicy. Zaczęliśmy przyjmować i segregować dary – mówi Marek Łuszczyński, burmistrz Lubyczy Królewskiej.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze