– Odnieśliśmy jak najbardziej zasłużone zwycięstwo nad Gryfem. Graliśmy lepiej niż rywale, wypracowaliśmy zdecydowanie więcej klarownych sytuacji podbramkowych – mówi Grzegorz Białek, szkoleniowiec zespołu z Lubartowa.
Przyjezdni objęli prowadzenie w 13 minucie. Miejscowi wykonywali rzut rożny. Bramkarz Damian Podleśny złapał piłkę, a następnie szybko zagrał ją do Łukasza Najdy. Lewoskrzydłowy wygrał pojedynek z Michałem Wolaninem, zagrał piłkę do Kamila Zielińskiego, a ten bez trudu pokonał bramkarza Kamila Tomczyszyna.
– Wolanin i Kierepka źle się asekurowali. Byli zbyt blisko siebie. Powinni lepiej się ustawić. Wolanin przepuścił piłkę z myślą, że przejmie ją Kierepka. Piłka trafiła jednak do zawodnika Lewartu. Skończyło się to bramką dla naszych rywali – komentuje Sebastian Luterek, trener Gryfa.
Gdy wydawało się, że padnie druga bramka dla gości, niespodziewanie Krystian Bryk doprowadził do remisu. Wychowanek Lewartu Podleśny, mający w swoim piłkarskim CV dwa kluby z ektraklasy – GKS Bełchatów i Lechię Gdańsk, a także kilka z I ligi, nie popisał się po strzale napastnika Gryfa.
– Piłka leciała w kierunku Podleśnego. Nasz bramkarz powinien ją bez trudu złapać w „koszyszek”. Przepuścił jednak kozłującą piłkę między nogami. Następnie piłka odbiła się od słupka. Próbował ją jeszcze wygarnąć sprzed linii bramkowej, ale bez powodzenia. Każdy bramkarz, nie tylko tej klasy, co Podleśny, powinien skutecznie interweniować po tym strzale z odległości ponad 25 metrów. Damian tłumaczył po meczu, że piłka dostała jakiejś dziwnej rotacji, dlatego nie poradził sobie z tym strzałem. Zresztą, do tego momentu nie miał co robić w bramce, więc zapewne był zdekoncentrowany – mówi trener Białek.
Przed przerwą Lewart wynikiem meczu nie potwierdził zatem swojej dominacji na boisku.
– Pierwsza połowa była naprawdę bardzo dobra w naszym wykonaniu. Mieliśmy wystarczająco okazji strzeleckich do zdobycia kolejnej bramki – wzdycha Białek.
Początek drugiej połowy był dla Gryfa obiecujący.
– Gra była „szarpana” i wyrównana, ale to my stwarzaliśmy groźne sytuacje podbramkowe. Kilka razy nasi piłkarze znaleźli się w sytuacji sam na sam z bramkarzem Gryfa. Niebezpieczny dla nas był jedynie strzał Kycki z dystansu – twierdzi Białek.
W 73 minucie na boisko za kontuzjowanego Bartłomieja Wolskiego wszedł Kacper Sulowski. Trzy minuty później ów rezerwowy piłkarz Lewartu zapewnił swojej drużynie zwycięstwo.
– Zespół z Lubartowa zasłużył na tę wygraną. Niemal przez całe spotkanie gra toczyła się pod jego dyktando. W końcówce przesunąłem Dobromilskiego z obrony do ataku, ale nie przyniosło to oczekiwanych efektów. Spotkanie zakończyło się sprawiedliwym wynikiem – twierdzi Luterek.
W czasie doliczonym do drugiej połowy gospodarzy mógł dobić Dorian Paluch. Wprowadzony do gry w 90 minucie 17-latek, dla którego był to dopiero drugi występ w IV lidze, znalazł się w sytuacji sam na sam z Tomczyszynem, jednak z tej dogodnej pozycji strzelił „po długim” tuż nad poprzeczką.
Warto dodać, że obie piłkarze obu zespołów zagrali na tyle z duchem fair play, iż sędzia Hubert Chmura z Zamościa nie musiał żadnego z nich napominać żółtą kartką. Natomiast najskuteczniejszy w IV lidze Paweł Myśliwiecki, zdobywca w obecnych rozgrywkach szesnastu bramek, na stadionie w Zawadzie nie powiększył swojego dorobku strzeleckiego.
Gryf Gmina Zamość – Lewart Lubartów 1:2 (1:1) Gole: 0:1 Zieliński 13, 1:1 Bryk 41, 1:2 Sulowski 76. Gryf: Tomczyszyn – Wolanin, Dobromilski, Posikata – Gierała (87 Kurzawa), Popko (66 Pupeć), Kierepka (70 Sałamacha), Kycko (85 Tomasiak), Wołoch – Bryk (86 Gabryel), Pryliński; trener Luterek. Sędziował: Chmura (Zamość). |
Napisz komentarz
Komentarze