Zamojska klasa okręgowa wiele straciła na wymianie zespołów, wymuszonej zasadami awansu i spadku. O ile można polemizować, czy zastąpienie zdegradowanych do klasy A Sparty Łabunie, Unii Hrubieszów i Metalowca Goraj beniaminkami, czyli Andorią Mircze, Olendrem Sól i BKS Bodaczów, jakkolwiek wpłynęło na poziom rywalizacji, o tyle kwestia awansu Hetmana Zamość i wycofania się z rozgrywek IV ligi Kryształu Werbkowice nie pozostawia cienia wątpliwości w kwestii wartości. Hetman miał ekipę zdecydowanie wykraczającą poza przeciętną w „okręgówce”. Z kolei Kryształ zbudował drużynę na miarę środka tabeli klasy A – z grona czwartoligowych zawodników pozostali tylko nieliczni, za to do kadry włączeni zostali piłkarze „odkurzeni” po latach, zwykle nie mający żadnego doświadczenia w rozgrywkach seniorskich.
– Długie lata gram w „okręgówce”. I nie pamiętam, by kiedykolwiek poziom rozgrywek tej ligi był tak słaby, jak obecnie – twierdzi Przemysław Gałka, trener i piłkarz Potoku Sitno, występujący wcześniej w klasie okręgowej w Gromie Niewirków, Nordzie 98 Wysokie, Sparcie Łabunie, Ostoi Skierbieszów, Roztoczu Szczebrzeszyn, Hetmanie Zamość, Gryfie Gmina Zamość i Olimpii Miączyn.
Jeśli chodzi o tegorocznych beniaminków „okręgówki”, to dobrze w tabeli stoi jedynie Andoria. Zespół z Mircza po awansie przystąpił do rozgrywek w wyższej klasie bez znaczących nabytków. Kwestią dyskusyjną jest to, czy jest tak mocny, czy raczej wykorzystuje słabość ligi. BKS pozyskał liczne grono ciekawych i wartościowych zawodników, z czwartoligowym doświadczeniem, jednak korzystnych efektów tych transferów jeszcze nie widać, a zespół z Bodaczowa uzyskuje wyniki poniżej swoich możliwości i oczekiwań.
PRZECZYTAJ TEŻ: KLASA OKRĘGOWA: Mentalność Gromu Różaniec
– Pod względem kadrowym mamy zespół na czołową szóstkę w lidze – uważa Paweł Berdak z zarządu BKS.
Z kolei Olender w rundzie wiosennej w klasie A miał skład zdecydowanie silniejszy niż obecnie. Kadrę zespołu z Soli zdziesiątkowały kontuzje wielu czołowych zawodników.
Popadli w ligową szarzyznę
W trakcie letniego okienka transferowego większość zespołów z „najciekawszej ligi świata” więcej straciła niż zyskała.
– Jedynym zespołem, który się latem wzmocnił, jest Victoria, która wzięła kilku bardzo dobrych piłkarzy z czwartoligowego Kryształu – zauważa Przemysław Sioma, szkoleniowiec Huczwy Tyszowce.
Druga w poprzednich rozgrywkach Huczwa straciła zdecydowanie najwięcej. W ostatnich latach zespół z Tyszowiec uchodził za „skrojony” idealnie na potrzeby sympatyka i kibica „najciekawszej ligi świata”. Tacy piłkarze, jak Dżaba Pchakadze, Rodion Serdiuk, Alassane Sanou, czy Rodrigo Alejandro Ibanez, którzy sukcesywnie opuszczali Tyszowce, by grać na wyższym poziomie ligowym, czynili zamojską „okręgówkę” atrakcyjną. W drużynie nie brakowało wychowanków, którzy mieli od kogo się uczyć. Tego lata z Huczwy odeszli niemal wszyscy „najemnicy”, a drużyna oparta na wychowankach nie radzi sobie tak dobrze, jak wcześniej. Nadal miała przewodzić rozgrywkom, a tymczasem popadła w ligową szarzyznę.
– Sezon się skończył. Chłopaki spoza gminy Tyszowce wyszukali sobie inne kluby, a u nas zostali „sami swoi”. Siła ognia w naszym zespole stała się zdecydowanie słabsza, tylu zawodników odeszło, ale nic nie byliśmy w stanie w tej kwestii zrobić. Po odejściu prezesa Tomasza Walentyna mieliśmy ograniczone możliwości finansowe i organizacyjne – tłumaczy trener Sioma.
Zdaniem Siomy Huczwa, mimo licznych ubytków personalnych, w rundzie jesiennej mogła i powinna zdobyć więcej punktów.
– Występy w naszym zespole takich piłkarzy, jak Dżaba, czy Rodion miały dobre i złe strony. Młodzi piłkarze mogli popełniać błędy bez konsekwencji, bo zawsze taki Rodion uratował sytuację, a Dżaba strzelił gola po indywidualnej akcji. Teraz, gdy siła zespołu opiera się na wychowankach, każdy jeden musi ponosić osobistą odpowiedzialność za swoją pozycję na boisku. Potrzebujemy czasu, by grać lepiej – twierdzi Sioma.
Dużo straciła także Pogoń 96 Łaszczówka
Odeszli m.in. Damian Ozkavak i Bartłomiej Stępniak, a Kacper Łaba – ze względu na obowiązki zawodowe – w meczach ligowych występuje sporadycznie. Nikt nie ma wątpliwości, że siła zespołu z gminy Tomaszów Lubelski jest znacznie niższa niż w poprzednim sezonie. Mimo to drużyna wciąż trzyma się ligowej czołówki, a to też może świadczyć o słabości rozgrywek. Trener Jerzy Bojko uważa, że na piłkarską jakość klasy okręgowej negatywnie wpływają problemy związane z frekwencją na zajęciach szkoleniowych. Rzadko kiedy zespoły trenują w kompletnym składzie. Są też takie, które na zajęciach spotykają się od wielkiego dzwonu, a nawet w ogóle nie podnoszą swoich kwalifikacji i umiejętności na treningach.
PRZECZYTAJ: KLASA OKRĘGOWA: Pogoń 96 Łaszczówka popadła w kryzys
– W tym sezonie gramy słabiej nie tylko ze względu na ubytki kadrowe, ale też ze względu na naszą niemoc treningową. Nie wszyscy piłkarze są dyspozycyjni, by w miarę regularnie uczestniczyć w zajęciach szkoleniowych. W październiku trenowaliśmy w ośmiu, czy dziewięciu. Zajęcia musieliśmy organizować o wcześniejszej porze, bo na boisku w Łaszczówce nie było światła. Dopiero w ostatnim czasie frekwencja na treningach wzrosła, gdy mogliśmy korzystać z oświetlonego boiska przy „ogólniaku” w Tomaszowie. Zajęcia rozpoczynały się później, więc piłkarze mogli na nie zdążyć po pracy – mówi trener Jerzy Bojko.
Szkoleniowiec Pogoni usprawiedliwia piłkarzy, którzy trenują „w kratkę”. – Nieobecność na treningach nie zawsze wynika ze złej woli zawodników. Jeśli wracają z pracy po godzinie siedemnastej, to trudno im przybyć na trening, który rozpoczyna się o siedemnastej piętnaście. Zawodnicy muszą zadbać przede wszystkim o swoje rodziny, pracę zawodową, czy studia, a piłka nożna jest dla nich tylko przyjemnym dodatkiem. Często jest tak, że jak zawodnik dogaduje się z klubem, to deklaruje systematyczny udział w treningach, a później rzeczywistość okazuje się zgoła inna. Takie jest życie. I właśnie dlatego poziom ligi tak wygląda – tłumaczy trener Bojko.
"Spłaszczona" tabela ligowa
Ligę w tym sezonie zdominował Grom. Wyraźnie odstają Olender i Kryształ. Po reszcie stawki można się spodziewać wszystkiego.
– W poprzednim sezonie Hetman dominował, ale dobrze punktowały też Huczwa, Grom, Victoria i Pogoń. Te zespoły zwykle wygrywały mecze. Różnice punktowe między czołówką tabeli, a pozostałymi drużynami były ogromne. Niespodzianki rzadko się zdarzały. Teraz stawka jest bardziej wyrównana, a każdy może wygrać z każdym. Regularnie punktuje tylko Grom. Zgadzam się z przedstawionymi argumentami, że rozgrywki są na poziomie niższym niż w poprzednich latach – mówi Sioma.
Tabela ligowa stała się „spłaszczona”, jak nigdy wcześniej. Drugi zespół dzieli od czternastego zaledwie jedenaście punktów. Rok temu po czternastej kolejce ta różnica wynosiła aż dwadzieścia siedem punktów.
– Wystarczy wygrać lub przegrać dwa kolejne mecze, by wszystko w tabeli się poprzewracało. Dwa kolejne zwycięstwa mogą dać awans z dolnej części tabeli do czołówki ligowej, dwie porażki mogą zepchnąć z góry na dół – podkreśla trener Bojko.
Napisz komentarz
Komentarze