Zaczęło się zgodnie z planem, bo niespełna 16-letni Krystian Olech wykorzystał dośrodkowanie Karola Dywańskiego i trafił do siatki. Tyle tylko, że później przypomniał o sobie Mateusz Wróbel, zaliczając w odstępie kilkudziesięciu sekund dwa trafienia. Drugie z nich mogłoby być ozdobą każdego meczu, ponieważ bomba z trzydziestu metrów trafiła w poprzeczkę, w Adriana Szopę i wpadła do siatki.
Gdy po przerwie miejscowi ponownie wyszli na prowadzenie, mogło się wydawać, że goście zgasną. Tymczasem Olimpia do końca trzymała piłkarski fason, a w doliczonym czasie gry Siergiej Yakovliuk dośrodkował wprost na nogę Wróbla i mamy niespodziankę.
– Nasza improwizacja w obronie została skarcona. Przyznać jednak trzeba, że Olimpia zagrała dobry mecz. Krystian Olech w grudniu będzie miał dopiero szesnaste urodziny, więc trzeba go naprawdę docenić – powiedział po ostatnim gwizdku Paweł Lewandowski.
– Remis brałbym w ciemno, a teraz okazuje się, że mieliśmy pecha, bo stać nas było nawet na wygraną – przyznał Jarosław Kaczoruk. – W kilku sytuacjach zabrakło nam centymetrów albo ułamków sekund, żeby trafić raz jeszcze.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze