- Obawiam się, że tak naprawdę przyczyny tej reformy nadal nie są znane. Nie jest nią z pewnością troska o polską szkołę i uczniów – przekonuje jeden z zamojskich nauczycieli. – Podejrzewam, że rządzący mają jakiś ukryty cel, który chcą przez to zrealizować. Inaczej nie mogę sobie tego wytłumaczyć.
Zmiany mają jednak też wielu zwolenników. – Uczyłem się w szkole starego typu, czyli najpierw w ośmiu klasach podstawówki, a potem w 5-letnim technikum. To było dobre – opowiada jeden z zamojskich rodziców. – Byliśmy narażeni w podstawówce na mniejszy stres, bez tej gimnazjalnej testomanii i sztampy, a potem – już w szkole średniej – mieliśmy więcej czasu na przygotowanie do matury. Rozumiem, że nauczyciele gimnazjów się martwią. Jednak ich obaw nie podzielają pedagodzy z podstawówek i szkół średnich. Powiem tak, wielu z nich się z tej nowej reformy cieszy. Chociaż robią to prywatnie, żeby nikogo nie urazić. Tak jest przynajmniej w przypadku nauczycieli, których znam...
Pan Tomasz (nazwisko do wiadomości redakcji) szczyci się swoim 16-letnim stażem nauczycielskim. Pracuje w jednym z gimnazjów w powiecie zamojskim. Poprosiliśmy go o opinię na temat wdrażanej reformy edukacji. Jego wypowiedź była bardzo emocjonalna. Na tych, którzy forsują zmiany – nie pozostawił suchej nitki.
– Modne stało się powiedzenie, że to nauczyciele gimnazjów boją się o swoją pracę. Tak rzeczywiście jest, ponieważ wielu z nich tę pracę... straci. Wynika to z faktu, że pedagodzy w szkołach podstawowych i ponadgimnazjalnych nie mają dzisiaj pełnych etatów, więc jeden czy dwa roczniki więcej w szkole sprawią, że ten etat będą mogli dopełnić – tłumaczy pan Tomasz. – Bardzo chciałbym się mylić, ale złudzeń nie mam. Znam też wiele nauczycielskich małżeństw, które pracują w gimnazjach. Co wtedy, gdy pracę straci mąż i żona? To będzie dla takich rodzin prawdziwa tragedia.
Nauczyciel obawia się także o los uczniów z małych miejscowości.
– Argument, że przed 1999 rokiem istniały 8-klasowe szkoły (zostały zlikwidowane w wyniku poprzedniej reformy oświaty – przyp. red.) podstawowe i sprawdzały się, jest tragikomiczny. Osiemnaście lat później świat wygląda inaczej, a przede wszystkim inna jest psychika dzieci – przekonuje nauczyciel. – Ministerstwo twierdzi, że ośmioletnia nauka w jednej szkole sprawi, że uczniowie będą czuć się pewnie i bezpiecznie. Tyle tylko, że szkoła powinna przygotowywać ich do dorosłego życia. A ono dzisiaj wcale komfortowe nie jest!
Pan Tomasz tę opinie opiera na swoich obserwacjach i doświadczeniu zawodowym. Tłumaczy, że współczesna rzeczywistość wymaga odporności na stres, elastyczności oraz umiejętności dostosowania się do nowych warunków. Tego także uczą gimnazja.
– Osiem lat nauki w jednej szkole będzie dokładnie odwrotnością tego stanu – kwituje. I dodaje: – Reforma wprowadzona jest w wielkim pośpiechu, byle jak. Opinie znanych autorytetów w tej sprawie zostały zlekceważone. Jednak nauczycielom wytyka się, że ich protest ma formę polityczną. To nie jest prawda! Obawiam się także, że reforma spowoduje w kraju kolejne pęknięcia, nowy podział na jakichś "naszych" i "waszych". A jakie będą koszty całego przedsięwzięcia w wymiarze finansowym? Wszyscy je odczujemy.
Nauczyciele gimnazjalni – przynajmniej ci, z którymi rozmawialiśmy – myślą podobnie (w niektórych z nich jest jednak po decyzji prezydenta Dudy więcej rezygnacji niż złości).
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia. Na fotografii gimnazjaliści ze Szczebrzeszyna
Napisz komentarz
Komentarze