"Po jednej stronie garść partyzantów, po drugiej masa wojska, własowców z Bełżca i żandarmerii różnego rodzaju, samochody pancerne i granatniki" – czytamy we wspomnieniach Wiktorii Gniwkowej "Niezłomnej", sanitariuszki BCh z oddziału Roberta Aborowicza ps. Azja, o bitwie partyzanckiej, której rekonstrukcję można było oglądać 24 kwietnia.
Leśni starli się z Niemcami najpierw pod Wojdą (30 grudnia 1942 r), a następnie pod Zaborecznem (1 lutego 1943 r.). Dowodzeni przez majora Franciszka Bartłomowicza, słabo uzbrojeni partyzanci Batalionów Chłopskich walczyli z niemieckim, zmotoryzowanym batalionem żandarmerii i kolonistami. Bitwa trwała wiele godzin. Wróg poniósł znacznie większe straty, według źródeł zginęło 103 walczących po stronie niemieckiej, a kilkudziesięciu było rannych. Po stronie partyzantów poległo sześciu mężczyzn, trzech zostało rannych. Wycofujący się z pola walki najeźdźcy, w akcie zemsty podpalili kilka domów w Kolonii Zaboreczno.
Te historię od lat miejscowi przypominają.
Cały artykuł przeczytasz w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze