Pracownica Starosta Powiatowego w Biłgoraju została zwolniona z pracy w 2020 roku. Kobieta uznała, że było to bezzasadne, dlatego też skierowała sprawę na drogę sądową. Miała rację. Sądy dwóch instancji orzekły, że została zwolniona z naruszeniem przepisów prawa. Z tego tytułu przyznano jej odszkodowanie. Wezwanie do zapłaty wpłynęło do starostwa na początku czerwca 2021 roku. Pieniędzy do tej pory nie uzyskała, ponieważ władze powiatu stoją na stanowisku, że wypłata środków nie leży w kompetencji starosty.
Skarga na starostę
M.in. z powodu braku wypłaty środków z odszkodowania kobieta postanowiła złożyć skargę na działalność starosty do Rady Powiatu w Biłgoraju. Finalnie trafiła ona do Komisji Skarg, Wniosków i Petycji Rady Powiatu. Komisja analizowała skargę na dwóch posiedzeniach. Podczas posiedzeń komisji, wyjaśnień udzielał starosta Andrzeja Szarlipa oraz radca prawny zatrudniony w Starostwie Powiatowym w Biłgoraju.
Komisja uznała, że nie jest ona władna ocenić zarzutów stawianych przez kobietę. Uznała skargę za bezzasadną. – Ocena byłaby niezgodna z kompetencjami rady, a uchwała podjęta z przekroczeniem uprawnień mogłaby zostać zakwestionowana – twierdzi Marcin Kulig, przewodniczący komisji.
Skarga była rozpatrywana 21 czerwca, podczas obrad sesji Rady Powiatu. Temat wywołał spore oburzenie i burzliwą dyskusję.
Szok i niedowierzanie
Z opinią Komisji Skarg, Wniosków i Petycji już na wstępie nie zgodził się radny Mirosław Późniak. Skomentował, że komisja skupiła swoją uwagę głównie na sprawach związanych z zachowaniem starosty opisanych w skardze. – W uzasadnieniu podnoszone są kwestie rozstrzygnięte przez sąd, natomiast całkowicie pomija meritum, czyli brak wypłaty odszkodowania – mówił. Dodał, że komisja zbagatelizowała wyroki sądów. Jego zdaniem konsekwencją takiego postepowania są rosnące odsetki. – Konsekwencje tych odsetek poniosą mieszkańcy i budżet powiatu, a nie starosta biłgorajski – mówił.
Równie zbulwersowana była radna Ewa Maciocha. – Kobieta po 20 latach pracy w starostwie została zwolniona z zarzutami utraty zaufania, nagannej postawy i naruszenia zasad współżycia. Dziwi mnie, że tak się stało w Starostwie Powiatowym, bo tu litera prawa powinna być przestrzegana. Gdyby starosta, który zwolnił panią, od razu wypłacił jej odszkodowanie nie byłoby sprawy. Rosną odsetki, toczą się kolejne strawy. Jestem zaskoczona. To dla mnie niezrozumiałe – mówiła radna.
Kto ma płacić?
Władze starostwa przekonują, że pieniędzy byłej pracownicy nie mogą zapłacić. Twierdzą, że nie leży to w ich kompetencji. Jak wyjaśniał radca prawny starostwa Konrad Czarnomski, pełnomocnik kobiety skierował sprawę przeciwko Starostwu Powiatowemu, który jest urzędem. Nie posiada osobowości prawnej i majątku. Z tego powodu środków wypłacić nie można. – Powódka, jako doświadczony urzędnik powinna wiedzieć, kto wypłaca jej wynagrodzenie. Wynagrodzenia nie wypłaca jej starostwo, a powiat. Wadliwa była zatem konstrukcja pozwu od samego początku – twierdzi radca prawny. Dodaje, że kobieta z tego względu nie wykorzystała możliwości złożenia wniosku do komornika o egzekucje wyroku. Jego zdaniem takie postepowanie zostało umorzone. – Powódka tworzy jałowy spór, który nie prowadzi do realizacji wyroku – twierdził radca prawny starostwa.
Radnych interesowały, kto w takim razie wypłaci kobiecie należne jej odszkodowanie. – Jeśli zapłata odszkodowania nie jest kompetencją starosty, to chcę zapytać radcę prawnego, czyja to jest kompetencja i kto jest pracodawcą, bo wiemy, kto zwolnił pracownicę. Kto może zrealizować wypłatę odszkodowania – pytał radny Późniak. Dodał, że nie jest ważne, kto został oznaczony jako pozwany. Jego zdaniem pracownica powinna otrzymać informację, że powód jest błędnie oznaczony. – Rozumiem kruczki prawne. Można się za publiczne pieniądze bawić. Pani płaci za swoje prywatne pieniądze. Komu to służy? Cel jest osiągnięty, pracownica zwolniona. Załatwcie sprawę polubownie. Ten spór nie służy nikomu – apelował radny Późniak. Za swoją wypowiedź otrzymał z sali oklaski.
Radca prawny stwierdził, że nie będzie wskazywał przeciwnikowi procesowemu sposobu na rozwiązanie jego problemu. – Ja reprezentuje określoną stronę w postepowaniu i nie mogę drugiej stronie wskazywać drogi rozwiązania problemu tak, aby otrzymywać wyrok niekorzystny dla podmiotu, który reprezentuje – mówił radca prawny.
O wypłatę należnego odszkodowania apelował również radny Michał Dec. Podkreślał, że jeśli w budżecie powiatu nie ma środków na ten cel, starosta powinien wnioskować o ich zabezpieczanie. – Albo jesteśmy w Polsce prawa, ale interpretujemy przepisy tak, jak jest nam wygodnie – mówił.
Dla radcy prawnego sprawa jest bardziej zawiła. – Dla "nie prawników" 90 proc. przepisów prawa jest oczywistych i bardzo jasnych. Dla prawników 95 proc. przepisów jest nieoczywistych. Zazdroszczę państwu biegłości w rozumieniu tych przepisów. Sam chciałbym tak sprawnie się w tym posługiwać – skomentował. Dodał, że wypłata odszkodowania w obecnych warunkach mogłaby być uznana za naruszenie dyscypliny finansów publicznych.
Chce wypłacić, ale nie może
Wicestarosta Tomasz Rogala stwierdził, że ponad godzinna dyskusja przybrała formę przedstawienia. – Z zainteresowaniem obejrzałem to przedstawienie, natomiast godzinę dyskutujemy o czymś, co zostało rozstrzygnięte przez sąd. Zatrudnienie leży w kompetencjach starosty – mówił.
Sam zainteresowany, starota Andrzej Szarlip, podziękował za dyskusję. – Były emocje, ale to zrozumiałe – dodał. Zaznaczył, że jest to trudna sytuacja, a o wielu jej kwestiach, które miały miejsce między nim a byłą pracownicą, nie może mówić. – Chcę zapewnić, że ta decyzja nie była podjęta pochopnie. Według mnie była uzasadniona. Jednak jest wyrok wydany przez sądy dwóch instancji. Ja ten wyrok szanuję, bo żyjemy w państwie prawa. Jeśli chodzi o wypłatę odszkodowania, jest jednak bariera formalna i nie możemy wypłacić odszkodowania, mimo że bardzo bym chciał to zrobić – mówił. Dodał, że pozew był skonstruowany wadliwie. Tym samym wyrok oparty o ten pozew wskazał wadliwy podmiot do wypłaty. – Tu nie ma emocji. Ze względów formalnych, w obecnym stanie prawnym wypłata odszkodowania jest niemożliwa – stwierdził starosta Szarlip. Dodał, że w tak dużych zakładach pracy, jakim jest starostwo, zdarzają się tego typu sytuacje.
Ostatecznie radni stosunkiem głosów 12 do 5 uznali skargę za bezzasadną.
Napisz komentarz
Komentarze