Miejscowi pierwsza połowę grali z wiatrem i potrafili to znakomicie wykorzystać. Już w 2 min Adam Kozyra dostawił nogę po rzucie rożnymi było 1:0. Po chwili Tomasz Bielec sfaulował szarżującego Daniela Samulaka i z karnego podwyższył Kamil Pyś. W 8 min Kozyra wyłożył taką piłkę na trzeci metr Patrykowi Samulakowi, że gol był formalnością. Mimo szybkiego nokdaunu Sokół nadal z uporem maniak próbował przedostać się pod bramkę rywala metodą tysiąca podań. Z całym szacunkiem do graczy ze Zwierzyńca, ale Iniesty czy Messiego nie przypominają. Schemat akcji był więc następujący: kilka szybkich podań w środku pola, a na trzydziestym metrze pod bramką Potoku strata piłki i błyskawiczna kontra miejscowych. W efekcie do przerwy ekipa Krzysztofa Rysaka miała już na koncie siedem trafień. Po zmianie stron rozluźnieni gospodarze zaaplikowali rywalowi jeszcze cztery gole, żegnając się z okręgówką w sposób bardzo widowiskowy. O gościach należy zaś powiedzieć, że przyjechali do Sitna zupełnie nieprzygotowani taktycznie. Na krótkim i wąskim boisku z uporem maniaka próbowali grać metodą tysiąca podań. Kończyło się na czterech-pięciu i zabójczej kontrze Potoku.
Więcej przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze