Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
sobota, 23 listopada 2024 03:50
Reklama Baner reklamowy firmy WODBET
Reklama

Wymodlił sobie Tomasovię. Wicestarosta tomaszowski nie wyklucza powrotu na boisko

W czasie studiów wraz z Marcinem Wójcikiem zabawiał towarzystwo w akademiku. Z późniejszą gwiazdą kabaretu Ani Mru-Mru grał „na lewo” w zespole piłkarskim z Ostrowa Lubelskiego. Przed maturą trafił do Górnika Zabrze. Choć strzelał „filmowe gole” w klasie B, to jednak zakończył karierę piłkarską po „czterdziestce”, bo nie mógł pokonać starszego o kilkanaście lat bramkarza Roberta Kulika. Niemal przez całe swoje sportowe życie Jarosław Korzeń związany był z Tomasovią Tomaszów Lubelski, także w roli szkoleniowca. Wicestarosta tomaszowski nie wyklucza powrotu w najbliższym czasie na posadę trenera.
Niemal przez całe swoje sportowe życie Jarosław Korzeń związany był z Tomasovią Tomaszów Lubelski, także w roli szkoleniowca.
Niemal przez całe swoje sportowe życie Jarosław Korzeń związany był z Tomasovią Tomaszów Lubelski, także w roli szkoleniowca.

Koledzy z aktywnie działającego piłkarskiego zespołu oldbojów Tomasovii podkreślają, że Jarosław Korzeń na co dzień nie przypomina siebie samego z szatni. Odkąd poszedł w politykę, w życiu publicznym stał się sztywniakiem, wręcz ponurakiem. 

– Zajmowana przez niego posada wymaga jednak zachowania pewnej powagi – mówią. A nawet ci, którzy mają odmienne poglądy społeczne i polityczne, pozytywnie wypowiadają się o Korzeniu. Dla kompanów z Tomasovii, także tych z drugiej strony polsko-polskiej wojenki, jest postacią wręcz kultową, uwielbianą.

Już ponad pięć lat Korzeń jest wicestarostą tomaszowskim. Wcześniej działał w radzie powiatu. Jest także prezesem Stowarzyszenia Samorządów Powiatu Tomaszowskiego. 

– Ktoś może pomyśleć, że jestem zgorzkniały, gdy niekiedy na sesji wyrzucę z siebie żółć, w walce o jakieś ważne sprawy, w obronie jakichś istotnych interesów społecznych. Później jednak staję się łagodny, jak owieczka. Można mnie głaskać, jak młodego kota – mówi wicestarosta tomaszowski Jarosław Korzeń.

Czymś zupełnie innym jest szatnia zespołu piłkarskiego. W niej można sobie pozwolić na większą swobodę. Bywa to niekiedy nawet konieczne. To właśnie Korzeń jest naczelnym jajcarzem wśród byłych piłkarzy Tomasovii. Choć w tym gronie nie brakuje charyzmatycznych postaci, obdarzonych nieprzeciętnym poczuciem humoru, to jednak wszyscy pozostają w jego cieniu. Zabawne anegdoty płyną z jego ust wartkim strumieniem. Żart goni żart. 

– Tomasovia za moich czasów nie była trzecioligowym potentatem. W III lidze zawsze walczyliśmy o utrzymanie. Cały czas graliśmy z nożem na gardle. Presja była ogromna, a nikt z nas nie chciał zawieść kibiców. Trzeba było jakoś rozładować to napięcie przed meczami w szatni, zdjąć te negatywne emocje, wypchnąć z umysłów gonitwę myśli. Nigdy na to nie ma lepszego sposobu niż dobrze opowiedziany dowcip, czy zabawna historia. Rzeczywiście wiodłem prym w zabawianiu drużyny, ale rozładować napięcie potrafili także inni – Daniel Koczon, Tomasz Ołowniuk, czy Piotr Waśkiewicz – tłumaczy Jarosław Korzeń.

Świetnie Korzeniowi wychodzi parodiowanie trenerów, prowadzących odprawę przed meczem. Kiedyś Wiesław Wieczerzak nakrył go na takim popisie, gdy niepostrzeżenie wszedł do szatni. – Jaru, rób swoje, nie przeszkadzaj sobie – kazał kontynuować swojemu podopiecznemu ówczesny trener Tomasovii.

Szatnia pękała ze śmiechu, a trener Wieczerzak nie musiał już dodawać ani jednego słowa. Przedmeczową odprawę miał już z głowy. Jaki był wynik meczu? Tego nikt już nie pamięta, ale z pewnością tomaszowskiej drużynie grało się z mniejszym obciążeniem, z większym luzem.

Zszedł na „złą” drogę

Jarosław Korzeń miał dobrego nauczyciela. Po ukończeniu technikum budowlanego w Tomaszowie Lubelskim studiował na Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej. Tam zaprzyjaźnił się z Marcinem Wójcikiem, który parę lat później został gwiazdą kabaretu Ani Mru-Mru. Razem mieszkali w akademiku. Wspólnie zabawiali uczelniane społeczeństwo. – Było naprawdę wesoło – śmieje się Korzeń.

Korzeń uzyskał tytuł magistra wychowania fizycznego (później jeszcze ukończył studia podyplomowe z zarządzania oświatą i administracji publicznej). Wójcik wyleciał z AWF, bo znalazł się w gronie studentów, którzy posiadali w indeksie sfałszowane podpisy wykładowcy, przebywającego na zwolnieniu lekarskim. 

– Ja, ręczę swoim honorem, nie miałem żadnego lewego poświadczenia – zapewnia wicestarosta tomaszowski.

Korzeń został nauczycielem wychowania fizycznego (na początku kariery zawodowej, gdy szkoła nie posiadała pełnego etatu dla wuefisty, prowadził także lekcje fizyki, chemii i zajęcia praktyczno-techniczne). Jabbar także był nauczycielem – AWF po tej aferze ukończył z poślizgiem. 

– Marcin pracował przez cztery lata jako wuefista w Szkole Podstawowej nr 33 i Gimnazjum nr 14 w Lublinie. Stwierdził jednak, że to nie jest robota dla niego. Zresztą, już w trakcie pracy w szkole występował na scenie. Założył kabaret Ani Mru-Mru. Świetnie odnalazł się w roli kabareciarza, dziś jest jednym z najlepszych w Polsce – mówi Korzeń.

Obu panów łączyły także wspólne występy w trzecioligowym zespole piłkarskim AZS Biała Podlaska. 

– Ja zostałem karnie zesłany do czwartoligowych rezerw. Podpadłem trenerowi Leszkowi Cicirko. Wspólnie z kolegami z drużyny poszliśmy na piwo i nie wróciliśmy na czas. Zresztą, nie ma o czym opowiadać – ucina temat.

Korzeń w czasie studiów grał także w Cresovii Siemiatycze i Orlętach Łuków. Z tym drugim zespołem wygrał trzecioligową grupę VII, ale nie awansował do II ligi, ze względu na porażkę w barażach ze Stalą Sanok.

 – Przez pewien czas razem z Wójcikiem występowaliśmy „na lewo” w Tajfunie Ostrów Lubelski. Wolałbym jednak przemilczeć ten temat, bo chwały mi nie przynosi – mówi Korzeń.

W lutym 2016 r. kabaret Ani Mru-Mru wystąpił w Tomaszowskim Domu Kultury. 

– Byłem wtedy dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 2 im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Tomaszowie Lubelskim. Zaprosiłem wówczas wszystkich nauczycieli na ten występ. Kupiłem im bilety za kasę z nauczycielskiego funduszu socjalnego – wspomina Korzeń.

Wójcik już na wstępie swojego występu nawiązał do swojego kolegi ze studiów.

 – Czy na widowni jest taki łysy nauczyciel wuefu, dyrektor szkoły, piłkarz? – zapytał Wójcik ze sceny TDK.

 – Jest! – odpowiedziała chórem publiczność. – To muszę wam powiedzieć, że przez lata ten pan strasznie się zdegenerował w Tomaszowie. Zszedł na złą drogę, a taki był z niego porządny człowiek w akademiku. Jak razem studiowaliśmy, to przynosił mi piwo. A przed dzisiejszym występem dostałem od niego ciasto i książkę o Piłsudskim – żartował Wójcik. – To było naprawdę miłe – przyznaje Korzeń.

Mistrz dośrodkowań, król asyst

Jarosław Korzeń urodził się 16 sierpnia 1974 r. Na świat przyszedł w Rybniku. Ojciec pochodził z miejscowości Podhorce (gm. Tomaszów Lubelski), mama – z Kraśnika. Swego czasu wyjechali na Śląsk „za chlebem”. 

– Miałem kilka lat, jak wróciliśmy do Podhorzec. Tato porzucił pracę w kopalni, żeby zająć się rodzinnym gospodarstwem rolnym – opowiada wicestarosta tomaszowski.

Kilkuletni Korzeń marzył o tym, żeby grać w piłkę nożną w Tomasovii. A to były czasy, w których do zespołów piłkarskich trafiały tylko najzdolniejsze dzieci. Trenerzy nie brali pod swoje skrzydła, jak teraz, każdego, choćby z wielką nadwagą, kto tylko ma ochotę kopać piłkę. 

– Modliłem się o to, by kiedyś zostać piłkarzem Tomasovii. Moje modlitwy zostały wysłuchane. Pewnego dnia tato zawiózł mnie do Tomaszowa na pierwszy trening – wspomina.

W rundzie wiosennej sezonu 1991/1992 17-letni wówczas Korzeń zadebiutował w III lidze, w Tomasovii. Tego samego roku trafił do zespołu juniorów Górnika Zabrze. Ściągnął go tam Zygmunt Kajda, urodzony w Gliwicach były piłkarz Piasta i Tomasovii, a później szkoleniowiec w klubie sportowym z Tomaszowa Lubelskiego. 

– Występujący w ekstraklasie Górnik miał taką pakę, że moje szanse, by do niej się przebić, były niewielkie. Tomasz Wałdoch, Piotr Jegor, Ryszard Staniek i jeszcze paru reprezentantów Polski – to były dla mnie za wysokie progi. Wróciłem do Tomaszowa, znowu grałem w Tomasovii, skończyłem technikum budowlane i po maturze wyjechałem do Białej Podlaskiej na studia – wspomina Korzeń.

W Tomasovii ponownie zagrał w 1998 r. W pierwszym po powrocie sezonie awansował ze swoim macierzystym klubem do III ligi. Kolejny awans na trzecioligowe boiska świętował w 2003 r. z zespołem prowadzonym przez wspomnianego trenera Wieczerzaka. Długo był kapitanem. 

– W systemie „trzy, pięć, dwa” grałem na boku pomocy, byłem prawym lub lewym skrzydłowym. Niekiedy występowałem na środku pomocy. Gdy przeszliśmy na ustawienie „cztery, cztery, dwa”, grałem na pozycji prawego obrońcy. Bramek dużo nie zdobyłem, ale słynąłem z dośrodkowań ze skrzydła na pole karne i zaliczyłem mnóstwo asyst – mówi Korzeń.

Od rundy jesiennej sezonu 2005/2006 Korzeń występował już tylko w klubach z niższych klas rozgrywkowych – w Sparcie Wożuczyn, Grafie Chodywańce i GKS Tarnawatka. Piłkarską karierę zakończył we wrześniu 2016 r.

 – Na boisku w Wieprzowie Ordynackim graliśmy z Duetem Wychody Hubale, w klasie B. W bramce tego zespołu stał wtedy mój przyjaciel, kolega z którym grałem w Tomasovii, Robert Kulik. To były czasy, gdy strzelałem w klasie B „filmowe gole”, a mimo usilnych starań nie byłem w stanie pokonać 53-letniego wówczas Kulika. Skoro nie mogłem strzelić gola takiemu „dziadkowi”, to uznałem, że muszę już dać sobie spokój z graniem w piłkę – śmieje się Korzeń, który dziś występuje już tylko w turniejach oldbojów, czyli piłkarzy w wieku 35 lat i starszych.

Wysoki poziom adrenaliny

Przez lata Korzeń był szkoleniowcem dzieci i młodzieży w Tomasovii. Ze swoimi podopiecznymi wywalczył nawet drugie miejsce w wojewódzkiej lidze juniorów młodszych. Wygrywał też krajowe finały ogólnopolskich rozgrywek „Piłkarska Kadra Czeka”. Wychował liczne grono piłkarzy. W Sparcie Wożuczyn był grającym trenerem. Prowadził też Tomasovię przez cały 2011 r. w III lidze. Przejął drużynę po Zbigniewie Kuczyńskim, oddał ją Bohdanowi Bławackiemu. 

– Brakuje mi bliskości z piłką nożną. Brakuje mi atmosfery szatni, boiska, stadionu. Adrenalinę meczową zastąpiłem adrenaliną polityczną. Emocje są podobne. Jak byłem piłkarzem i trenerem, to w każdej chwili mogłem stracić miejsce w zespole, czy posadę szkoleniowca. Często walczyło się o jakieś konkretne cele – awans, czy uratowanie się przed spadkiem. W samorządzie też trzeba walczyć o ważne dla społeczeństwa i regionu sprawy. Trzeba zabiegać o inwestycje. O środki na ich realizację. A ryzyko utraty stanowiska jest takie samo, jak w piłce nożnej. Emocje rosną zwłaszcza w przededniu wyborów – tłumaczy Korzeń.

Pan Jarosław liczy się z tym, że może wrócić na posadę szkoleniowca zespołu piłkarskiego. 

– Muszę być na to przygotowany. Przecież nikt mi nie zagwarantuje tego, że w kolejnych wyborach dostanę wystarczającą liczbę głosów – mówi.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

nowy 01.01.2024 15:59
'Wójcik wyleciał ze studiów, bo miał sfałszowane podpisy' ? Co to jest, jakiś Tomaszowski Pudelek? Wójcik wie, że źródła o nim mówią?

 

 

Reklama
ReklamaBaner reklamowy B Firmy Sunflowers
Reklamadotacje rpo
KOMENTARZE
Autor komentarza: Pycha Moj GrzechTreść komentarza: Program Rodzina na swoim ma się b.dobrze.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 14:15Źródło komentarza: W Hrubieszowie będzie punkt paszportowyAutor komentarza: ochrona przyrodyTreść komentarza: Jakie były ku temu przesłanki?Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:56Źródło komentarza: Wójt gminy Hrubieszów w gronie ekspertówAutor komentarza: jaTreść komentarza: Coś mieszkańcu o ukrainie piszesz oszczędnie Nie wszystko!Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:55Źródło komentarza: Lubelskie: Atak Rosji na zachodnią Ukrainę. Poderwano nasze myśliwceAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: Zając ekspertem PO KOLEGIUM TUMANUM to jakieś jaja,Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:52Źródło komentarza: Wójt gminy Hrubieszów w gronie ekspertówAutor komentarza: BrawoTreść komentarza: Pytanie gdzie w tym czasie była wybrana rada społeczna szpitala nadzorująca dyrekcję z ramienia starostwa. tym pseudo neo radnym tylko jaja wsadzić w imadło i dobrze skręcić. a nie nagrody dawać,Data dodania komentarza: 22.11.2024, 12:50Źródło komentarza: Szpital w Hrubieszowie w ciągu 2 lat nie wykonał kontraktów z NFZ. Do spłaty ma 18 mln złAutor komentarza: MieszkaniecTreść komentarza: "Droga przez mękę" aby dojść do orzecznictwa trzeba pokonać odcinek z parkingu przy parku lub walczyć o miejsce parkingowe przy bloku nr 8. Jeżeli będziemy mieli szczęście i znajdziemy miejsce to zaczyna się walka dziurawym chodnikiem i wysokimi krawężnikami. Takie mamy realia udogodnień dla niepełnosprawnych. Mieszkzńcy bloku wracający z pracy siedzą w samochodach i wypatrują wolnego miejsca postojowego bo przecież większość miejsc jest zajęta przez pracowników Krok za krokiem, pacjentów przychodni Żak, stomatologa, okulisty lub petentów ZGL. Takie instytucje jak przychodnie nie powinny znajdować się w blokach gdzie nie ma przystosowanych warunków oraz miejsc parkingowych.Data dodania komentarza: 22.11.2024, 11:26Źródło komentarza: Zamość: Przyjeżdża niepełnosprawny do urzędu i... nie ma gdzie zaparkować
Reklama