Entuzjazmu nie kryją Wołyniacy, bo historia zbrodni na ich najbliższych w końcu została opowiedziana. – Dobrze by było, żeby ten film obejrzeli także Ukraińcy – mówi Janina Kalinowska, przewodnicząca zamojskiego Stowarzyszenia Upamiętniania Polaków Pomordowanych na Wołyniu. – Widziałam fragmenty "Wołynia" i uważam, że pan Smarzowski stworzył wielkie dzieło, które można nazwać epopeją narodową. Uważam, że w tej chwili Polacy mają większą świadomość tego, co się wydarzyło na Wołyniu ponad 70 lat temu, ale wciąż nie jest to wiedza powszechna.
Pani Janina podczas rzezi była dzieckiem. Pod Uściługiem straciła całą rodzinę. Ocalała, bo nie zauważyli jej banderowcy, gdy leżała nieprzytomna pod ciałem zabitej matki.
Lepiej późno, niż wcale
Dr Leon Popek z lubelskiego oddziału IPN-u, autor głośnej publikacji "Ostrówki. Wołyńskie ludobójstwo", zauważa, że gdyby wcześniej powstał podobny obraz, to na pewno inaczej wyglądałyby dziś stosunki polsko-ukraińskie. – Dla mnie ten film jest bardzo ważny – mówi dr Leon Popek, który pomagał reżyserowi i ekipie filmowej jako konsultant. – "Wołyń" jest zadośćuczynieniem dla rodzin ofiar. Na polskich uczelniach nie było odważnych naukowców, którzy podjęliby ten temat, dlatego dzieło Władysława i Ewy Siemaszków (chodzi o "Ludobójstwo dokonane przez nacjonalistów ukraińskich na ludności polskiej Wołynia 1939-1945" – przyp. red.) wypełnia tę lukę. Podobnie było z filmowcami. Dobrze, że znalazł się w końcu Wojciech Smarzowski, który podjął się zadania i znakomicie się z niego wywiązał.
Zdaniem prof. Włodzimierza Osadczego, dyrektora Centrum Badań Wschodnioeuropejskich KUL Jana Pawła II w Lublinie, Wołyń przez całą powojenną historię był pozbawiony pamięci. – Jeśli Auschwitz czy Majdanek wzbudzają ból, to w kontekście Wołynia tego nie ma – mówi prof. Włodzimierz Osadczy. – Dzieło Wojciecha Smarzowskiego będzie pierwszym filmem, który będzie wypełniał tę lukę emocjonalną. Ma przestrzegać przed tym, co nie ma prawa się powtórzyć. Jeśli ktoś przyznaje się do wspólnoty narodowej i jest za pojednaniem polsko-ukraińskim to ma obowiązek zobaczyć ten film.
Więcej w papierowym wydaniu Kroniki Tygodnia.
ZOBACZ TAKŻE:
Rozmowę z Wojciechem Smarzowskim, reżyserem filmu "Wołyń". który w maju gościł w Zamościu.
Napisz komentarz
Komentarze