O pozostawienie w brzuchu pacjentki chusty chirurgicznej prokuratura oskarżyła instrumentariuszkę z tomaszowskiego szpitala oraz ordynatora oddziału ginekologiczno-położniczego i lekarza prowadzącego operację. Sąd Rejonowy w Zamościu uznał, że winna jest instrumentariuszka, ale jej sprawę warunkowo umorzył. Stwierdził, że ordynatora oddziału nie można już pociągnąć do odpowiedzialności, a drugi z lekarzy jest niewinny.
Bożena W. na oddział ginekologiczno-położniczy szpitala w Tomaszowie Lubelskim trafiła z rozpoznaniem masywnego mięśniaka macicy. W związku z tym 18 lipca 2008 r. przeszła operację. Lekarzem operującym był Andrzej H. W operacji uczestniczył także ordynator oddziału Marian K. W zespole zabiegowym był także anestezjolog i instrumentariuszka. Operacja trwała ponad godzinę. Lekarze ocenili ją jako udaną, bez komplikacji i powikłań. Tydzień później kobieta została wypisana do domu.
O tym, że tomaszowscy medycy zostawili jej "coś" w brzuchu dowiedziała się trzy lata później. Kiedy z powodu podejrzenia guza jelita grubego zjawiała się na oddziale chirurgii ogólnej i onkologii Szpitala Wojewódzkiego im. Papieża Jana Pawła II w Zamościu. Podczas operacji, którą przeprowadzono 4 sierpnia 2011 r. lekarze w jamie brzusznej pacjentki stwierdzili, że ów guz to otorbione ciało obce, którym okazała się serweta gazowa z taśmą o wymiarach 30 na 30 cm. Część serwety uszkodziła ścianę jelita czczego i przebiła się do jego środka, powodując przewlekły stan zapalny. To właśnie personel szpitala w Zamościu złożył doniesienie do prokuratury o działaniu medyków z Tomaszowa Lubelskiego.
Więcej przeczytasz w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze