Z Przemysławem Gałką rozmawia Tomasz Tomczewski.
Nie wyglądasz na faceta, któremu za rok stuknie czterdziestka. A jak się czujesz?
– Może nie na osiemnaście, ale na pewno nie na 39 lat, które rzekomo mam (śmiech). Zdrowie dzięki Bogu dopisuje, a kontuzje mnie omijają. Jedyna, która ostatnio mnie dopadła, nie wynikała z problemów mięśniowych, ale z tego, że miałem złamaną szczękę.
Zamieniłeś niedawno Roztocze Szczebrzeszyn na Gryf Gmina Zamość.
– I wiele sobie po nowym zespole obiecuję. Nadal lubię biegać i wszyscy, którzy mnie znają, to o tym wiedzą. Wróciłem z czwartej ligi do okręgówki, chcę się odblokować i znowu być groźnym napastnikiem. Wiem, że tak będzie. Nie chcę składać żadnych deklaracji, że strzelę dwadzieścia czy trzydzieści bramek. Mogę jednak zapewnić, że stary dobry Gała udowodni jeszcze niejednemu młodzieńcowi, że ciągle trzeba się mnie bać. W Gryfie jest sporo młodzieży, która może przy mnie trochę skorzystać. Trzeba nam tylko czasu, żeby się dopasować.
Propozycji pozostania w Roztoczu nie było?
– Przede wszystkim nie wiem, czy chciałbym tam zostać. Z perspektywy czasu trochę w ogóle żałuję, że zamieniłem Werbkowice na Szczebrzeszyn, ale było-minęło. Miałem parę propozycji, ale najkonkretniejszy był Gryf. Dostałem tam też do prowadzenia grupę dzieciaków z rocznika 2012-2013. Jesienią chcę też zacząć kurs trenerski, bo za długo to odwlekałem.
Musieliśmy spaść do okręgówki?
– W zimie mieli dojść do nas ludzie, którzy robią różnicę, a pojawiło się tylko kilku nieogranych w lidze młodzieżowców. Nie mogę nikomu odmawiać zaangażowania, bo naprawdę zależało nam na utrzymaniu, ale jakości brakowało. Coś zawiodło. Ja dawałem z siebie wszystko. Inna sprawa, że dwóch trenerów to nie był moim zdaniem dobry pomysł. Powinien być jeden i robić porządnie swoją robotę. Działacze narzekali na Jarka Czarnieckiego, a okazało się wiosną, że punktów jest jeszcze mniej. Ja zawsze byłem napastnikiem, który grał wysunięty i lubił cofnąć się po piłkę. W Roztoczu często ustawiano mnie na środku pomocy, gdzie wcale nie czułem się dobrze. Ale może nie było nikogo lepszego do rozegrania?
Rozstanie z Roztoczem przebiegło dżentelmeńsko?
– Tego jeszcze nie wiem, bo słyszałem od chłopaków różne historie. Podobno jako zespół otrzymaliśmy 15 tysięcy złotych kary za spadek, choć takiego zapisu w regulaminie nie było. Za kilka dni wrócę z wakacji, więc będę mądrzejszy.
Kiedy definitywnie upadł temat Przemka Gałki w Hetmanie Zamość?
– Gdy powstawała fundacja, miałem propozycję od Piotra Welcza, z którym rozmawiałem, ale usłyszałem, że jestem za drogi. Pewnie, że mi szkoda, bo to mój klub. Może nie byłbym już w stanie decydować o jakości gry zespołu, ale myślę, że mógłbym wówczas się przydać.
Cały wywiad przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze