Po ciężkiej środowej przeprawie z Huczwą niezdolny do gry był Piotr Waśkiewicz, który po ofiarnej interwencji wylądował w szpitalu, gdzie założono mu kilka szwów. Gdy do tego dodać absencje z powodu urazów Ireneusza Barana i Marcina Żurawskiego, to wyraźnie widać, że wyjściowy skład ekipy Pawła Babiarza niedawno jeszcze miał mleko pod nosem. Pojedynek z beniaminkiem rozpoczął się dla tomaszowian fatalnie. Po strąceniu głową długiej piłki w sytuacji sam na sam znalazł się Jacek Cybul, dając miejscowym prowadzenie.
– Długo przed meczem rozmawialiśmy o cierpliwości i piłkarskim charakterze. Okazało się to bardzo przydatne, bo mecz ułożył się nam najgorzej jak mógł. Ale i z takich sytuacji trzeba umieć wychodzić – powiedział nam trener Paweł Babiarz.
Po zdobyciu bramki goście stanęli na własnym przedpolu i uparcie bronili wyniku. Udawało się przez godzinę, gdy strzał Damiana Rataja trafił jednego z graczy Polesia w rękę, a z karnego wyrównał Łukasz Mruk.
– Po stracie bramki rywal zaczął się gubić. Widać było, że nie są w stanie dźwignąć końcówki mentalnie – zauważył Babiarz.
W 82 min. Kacper Nastałek dośrodkował z rogu, a Miłosz Turewicz główką z siedmiu metrów zapewnił swojemu zespołowi zwycięstwo. Szkoleniowiec niebiesko-białych cieszył się tym bardziej, że takie rozegranie kornera było ćwiczone ostatnio na treningach.
Polesie Kock – Tomasovia 1:2 (1:0)
Bramki: Cybul 4 – Mruk 60 (z karnego), Turewicz 82
Tomasovia: Krawczyk – Szuta, Smoła, Turewicz, Łeń – Mruk, Orzechowski (73 Towbin), Żerucha (70 Kłos), Iwanicki (51 Rataj) – Nastałek (82 Kulpa), Dudziński (51 Raczkiewicz).
Żółta kartka: Mruk
Sędziował: Arkadiusz Wróbel.
Cały artykuł przeczytasz w wydaniu papierowym i e-wydaniu.
Napisz komentarz
Komentarze