Zespół Piotra Kostrubca wybierał się na Pomorze z dużymi nadziejami na korzystny wynik. W mecz lepiej weszli miejscowi. Bogusław Koszyk wygrał 3:1 z Igorem Zavadskyim, a Adam Dosz 3:2 z Pawłem Koziełem. Na szczęście kolejne dwa pojedynki po pięciosetowych bojach rozstrzygnęli na swoją korzyść Paweł Chmiel i Marcin Litwiniuk. Gdy łupem gospodarzy padły oba deble, sytuacja zamościan stała się nieciekawa. Niemalże tragiczna zrobiła się pół godziny później, gdy Bogusław Koszyk pokonał 3:1 Chmiela, a Dosz w takim samym stosunku ograł Litwiniuka. Na dwie gry przed końcem Pogoń prowadziła więc już 6:2. Zamojscy gracze byli jednak zdeterminowani. Paweł Kozieł 3:0 zwyciężył Tomasza Sposoba, a Igor Zavadskyi w identycznym stosunku rozprawił się z Markiem Prądzińskim.
Co wynik 6:4 oznacza przed rewanżem?
– W największym skrócie powiem tyle, że ciągle mamy szansę na awans. Mecz u siebie to z różnych względów zawsze spory handicap. Ważne jest też, że bilans setów to tylko 22:18 dla Pogoni, bo gdyby udało się nam odwrócić wynik, to wówczas decydujące będą właśnie sety. Sam mecz trwał trzy godziny i piętnaście minut, więc już to świadczy o jego zaciętości. Nastoje są bardzo bojowe. Wierzymy w odrobienie strat i jesteśmy gotowi na prawdziwą wojnę – zapowiada trener Piotr Kostrubiec.
CAŁY ARTYKUŁ PRZECZYTASZ W WYDANIU PAPIEROWYM I E-WYDANIU.
Napisz komentarz
Komentarze