Dla pracowników podwyżki, dla klientów wyższe ceny za usługi lub produkty. Wielu pracodawców zapowiada, że aby jednym pracownikom podwyższyć pensje do stawek narzuconych przez rząd, innych będą musieli zwolnić lub ograniczyć im wymiar etatu.
Od 1 stycznia niektóre grupy zawodowe zarobią więcej. Mogą na to liczyć m.in. żołnierze, policjanci, strażacy, służba graniczna, nauczyciele, a w marcu emeryci i renciści.
Wśród nich są też najmniej zarabiający. Rząd ufundował podwyżkę płacy. Jakim kosztem? Od 2020 r. pensja minimalna wyniesie 2600 zł, czyli 1878 zł do wypłaty. Stawka godzinowa przy umowach zlecenie wzrasta do 17 zł (11 zł na rękę). Efektem wzrostu wynagrodzeń będą kolejne podwyżki (m.in. ZUS). Lawina została uruchomiona.
Zapłacą klienci
To cieszy pracowników, mniej pracodawców. Danuta Pakosik ze Spółdzielni Arko w Suścu, nie ukrywa, że sterowaniem odgórnie pensji jest przerażona.
– Nie wiem czy mnie będzie stać utrzymać taką ilość pracowników (zatrudnia 15 osób – dop. red.) na pełny etat. Za usługi ludzie nie chcą płacić więcej. Wzrost płacy spowoduje podniesienie stawek za wykonywane usługi lub zwolnienie ludzi. Nie śpię od miesiąca i zastanawiam się co robić. Podniesienie płacy minimalnej jest ogromnym obciążeniem dla pracodawcy – mówi Danuta Pakosik.
Cały artykuł dostępny tylko w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze