Urodził się z Zespołem Downa i jest osobą niepełnosprawną w stopniu znacznym: niedosłyszy, mówi niewyraźnie, w przeszłości miał problemy z biodrem – ma krótszą jedną nogę i utyka, dlatego chodził w obuwiu ortopedycznym. Od 2004 r. był uczestnikiem WTZ w Zwierzyńcu.
Bo został sam
W marcu 2017 r. mężczyzna przewrócił się podczas pobytu w placówce. Leżał i narzekał na ból nogi, dlatego wezwano karetkę. Ze względu na brak widocznych obrażeń, odwieziono go do domu. Ale w związku z utrzymującym się bólem w nodze, który uniemożliwiał poruszanie się, trzy dni później mężczyzna trafił do Zamojskiego Szpitala Niepublicznego, gdzie stwierdzono złamanie prawej goleni, a następnie przeprowadzono operację wraz ze stabilizacją wewnętrzną prętem blokowanym. Kilka miesięcy później pręt musiał być usunięty, co wiązało się z kolejnym zabiegiem.
Jak ustalono, do zdarzenia doszło pod koniec zajęć. Instruktorzy, którzy mieli sprawować opiekę nad uczestnikami warsztatów, opuścili pomieszczenie, w którym znajdował się 51-letni wówczas mężczyzna, pozostawiając go bez nadzoru i niezbędnej opieki osób trzecich. Wtedy upadł na podłogę i złamał nogę.
Sprawa w sądzie
W ocenie rodziny i ich pełnomocnika, pozostawienie osoby wymagającej stałej opieki bez nadzoru stanowi ewidentne zaniedbanie ze strony organizatora WTZ, którym jest gmina Zwierzyniec i rodzi odpowiedzialność odszkodowawczą ubezpieczyciela. Wezwana do przekazania 20 tys. zł tytułem odszkodowania i zadośćuczynienia firma ubezpieczeniowa odmówiła jednak zapłaty. Dlatego sprawa trafiła do sądu.
– Choć uraz może nie wydawać się wielki, to jednak dla powoda był on olbrzymią dolegliwością rzutującą na utrudnienie funkcjonowania w życiu codziennym, dlatego zdecydowaliśmy się wystąpić z większym roszczeniem – informuje reprezentujący poszkodowanego adw. Piotr Pawelski.
Od firmy ubezpieczeniowej zasądzono zadośćuczynienie w kwocie 45 tys. zł wraz z odsetkami oraz kosztami procesu. Sąd Rejonowy w Zamościu I Wydział Cywilny ustalił, że przed zdarzeniem mężczyzna poruszał się o własnych siłach, był w miarę możliwości samodzielny, wykonywał drobne prace domowe (zmywał naczynia, rąbał drewno na opał), a na zajęcia – od poniedziałku do piątku – uczęszczał bardzo chętnie.
Po urazie nie jest w stanie poruszać się samodzielnie. Nie radzi sobie przy pomocy kuli ortopedycznej ani przy balkoniku. Korzysta z wózka inwalidzkiego i wymaga stałej pomocy i opieki osób trzecich. Stałą opiekę sprawuje nad nim ponad 90-letnia matka. Mężczyzna korzysta tez z pomocy rehabilitantów i pozostaje pod opieką specjalistów. W wyniku doznanego urazu wystąpił u niego trwały uszczerbek na zdrowiu w wysokości 9 proc.
Wyrok jest już prawomocny.
Trzy razy więcej
Po zapoznaniu się z pisemnym uzasadnieniem wyroku sądu, pozwany ubezpieczyciel wypłacił łącznie ponad 65 tys. zł. – Tuż po wypadku, czyli jeszcze w 2017 r., działający w imieniu gminy Zwierzyniec ubezpieczyciel odmówił wypłacenia jakiegokolwiek zadośćuczynienia, a miał wówczas szansę na zapłatę o wiele mniejszej kwoty, gdyż rodzina dochodziła jedynie zapłaty 20 tys. zł. Teraz, po przeprowadzeniu procesu, ubezpieczyciel musi zapłacić ponad trzykrotnie więcej – skomentował adw. Piotr Pawelski.
Próbowaliśmy się dowiedzieć, czy sprawujące nadzór nad ośrodkiem władze samorządowe wyciągnęły konsekwencje wobec pracowników odpowiedzialnych za stwierdzone zaniedbania. – Ta sprawa rozstrzygała się pomiędzy uczestnikiem warsztatów a ubezpieczycielem – usłyszeliśmy w Urzędzie Miejskim w Zwierzyńcu.
Napisz komentarz
Komentarze