Honiatycze leżą w gm. Werbkowice na granicy powiatów hrubieszowskiego, tomaszowskiego i zamojskiego. Po raz pierwszy miejscowość pojawiła się w źródłach w 1394 r., kiedy książę mazowiecko-bełski Ziemowit IV erygował parafię łacińską w Grabowcu i w jej skład, obok 25 innych wsi, weszły Honiatycze. Spis z 1921 r. notował we wsi 478 mieszkańców, w tym 130 Ukraińców, 3 Żydów i 345 Polaków.
Od Wołynia się zaczęło
Najważniejszym zadaniem Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (OUN) było wywalczenie ukraińskiego państwa ukraińskiego, jednolitego pod względem narodowościowym (Ukraina dla Ukraińców). W drugiej połowie 1942 r. na Wołyniu OUN przystąpiła do mordowania zamieszkałych tam Polaków, posługując się swoimi oddziałami partyzanckimi, które później nazwano Ukraińską Powstańczą Armią (UPA). Kulminacją okrutnych mordów na ziemi wołyńskiej była Krwawa Niedziela – 11 lipca 1943 r. oddziały UPA wspierane przez chłopów ukraińskich, zwanych od głównego narzędzi zadawania śmierci siekiernikami, zaatakowały 99 polskich miejscowości, mordując polską ludność, w tym podczas nabożeństw w kościołach.
Rzezie przeniosły się następnie do trzech województw małopolskich, a więc lwowskiego, tarnopolskiego i stanisławowskiego. Na „doświadczeniach wołyńskich” miała opierać się również akcja depolonizacyjna we wschodnich powiatach województwa lubelskiego, w tym w hrubieszowskim, do której banderowcy przystąpili w 1944 r.
Do Honiatycz zaczęły docierać informacje o mordach w Tarnoszynie, Oszczowie, Łubczu, niedalekim Gozdowie czy jeszcze bliżej leżącej Frankamionce. W tej ostatniej miejscowości Ukraińcy zabili 23 marca 1944 r. 18 Polaków. Większej tragedii przeszkodził pluton AK „Wiklina”, który swoim przybyciem spowodował wycofanie się Ukraińców z wioski. Pluton ten dość skutecznie bronił miejscowej ludności, a jedną z najważniejszych akcji „Wikliny” była obrona Honiatycz.
Odeprzeć wroga
Rankiem 15 maja 1944 r. ludność ukraińska z Honiatycz ładowała na furmanki cały swój dobytek i opuszczała rodzinną wioskę, kierując się na zachód w stronę Kotlic i Kazimierówki. Podejrzewano, że zostali ostrzeżeni o planowanym napadzie na wieś. W ślad za nimi także ludność polska opuszczała swoją wieś, natomiast drużyna honiatycka z oddziału „Wiklina” pod dowództwem Witolda Hryniewieckiego ps. „Tułacz” zaczęła przygotowania do odparcia ataku.
„Patrole snuły się wolnym krokiem po przedpolu, obserwując wszelkie możliwe punkty zagrożenia. O godzinie 14 zaalarmowały nas pierwsze strzały w rejonie wsi Honiatycze. Niebawem doniesiono nam, że nacjonaliści ukraińscy znacznymi siłami rozpoczęli natarcie na Honiatycze, kolonię Wakijów i na Kazimierówkę. Jak później ustalono, wzięło w nim udział około 800 nacjonalistów oraz jedna kompania Niemców, wspomaganych dwoma samolotami. Natarcie wyszło z niezamieszkałej przez Polaków wsi Honiatyczki, skąd półkolem podeszło pod Honiatycze i do kol. Wakijów, którą spalono – wspominał Józef Kaczoruk („Ryszard”), dowódca oddziału „Wiklina”.
Ataku dokonali upowcy z kurenia Tarasa Onyszkiewicza „Hałajdy”. Żołnierzom „Wikliny” z pomocą ruszyli koledzy z 21. kompanii AK Tyszowce. Były to oddziały „Czarnego” (Bronisława Bojarskiego), „Kozaka” (Jana Ochmana) i „Konrada” (Władysława Rybczyńskiego), którzy m. in. obsadzili rejon Wakijowa i most na Huczwie, a także oddział „Żbika” (Wojciecha Sarzyńskiego) z obwodu hrubieszowskiego oraz 10 partyzantów radzieckich st. lejtnanta Rudanowskiego. W sumie siły polskie liczyły ok. 350 ludzi. Walka trwała 8 godzin. Ukraińcy nie byli w stanie przełamać obrony Polaków, a w wyniku przeciwuderzenia zostali wyparci za Huczwę, pozostawiając 32 zabitych, w tym dwóch Niemców. Po stronie polskiej partyzantki było dwóch zabitych z plutonu „Konrada” (Józef Kisiel „Borsuk” i Stanisław Sochan „Gałąź”) oraz trzech rannych z plutonu „Wiklina”.
Podczas napaści ucierpiała także ludność cywilna, która w całości nie zdołała opuścić na czas wsi. Ukraińcy zamordowali Annę Barczuk, Julię Kaczoruk, Teklę Krawiec, Bronisławę Gumieniak oraz Józefa Matuszewskiego, a niemal cała wieś, w tym dwór, szkoła i kościółek, uległa spaleniu. Spłonęła też zachodnia część Wakijowa.
Bohaterska obrona Honiatycz zatrzymała jednak Ukraińców, którzy już nie zaatakowali tych terenów. Miejscowa ludność ukraińska została przesiedlona za Bug.
Warto pamiętać
– Pamięć o naszych partyzantach jest bardzo żywa wśród mieszkańców Honiatycz, gdyż pochodzili oni niemal z każdej rodziny – zauważa Józef Niedźwiedź, zamojski archeolog rodem z Honiatycz, autor wydawnictw poświęconych historii osadnictwa w regionie lubelskim oraz inicjator i współautor cyklu „Dzieje gmin Zamojszczyzny”, który jest pomysłodawcą i jednym z organizatorów niedzielnych uroczystości. – Niejednokrotnie też w okresie powojennym organizowano uroczystości upamiętniające ich walkę i bohaterstwo. W tym roku, w związku z okrągłą 80. rocznicą obrony Honiatycz przed napaścią nacjonalistów ukraińskich, takie uroczystości wydają się rzeczą naturalną. Chcemy przypomnieć tamte wydarzenia i przekazać je do świadomości młodemu pokoleniu, ale też naszą powinnością jest pamięć i wdzięczność za ich ofiarę krwi i życia.
W programie obchodów przewidziano mszę świętą w kościele w Honiatyczach za poległych i pomordowanych mieszkańców Honiatycz, Honiatyczek, Honiatycz-Kolonii, Kotlic, Kazimierówki i Wakijowa (godz. 9). Po nabożeństwie przed pomnikiem ku czci pomordowanych mieszkańców Honiatycz podczas II wojny światowej zaplanowano uroczysty apel, w tym referat okolicznościowy, złożenie kwiatów oraz okolicznościowe przemówienia, a na koniec poczęstunek w remizie strażackiej. Planowane jest wydanie drukiem książki „Dzieje Honiatycz podczas II wojny światowej” autorstwa Józefa Niedźwiedzia, którą otrzymają za darmo uczestnicy uroczystości.
W organizację obchodów włączyli się mieszkańcy Honiatyczek, Honiatycz Kolonii i Honiatycz na czele z sołtysem Józefem Barczukiem. To jego prababcia, Anna Barczuk, została zabita podczas ataku UPA na Honiatycze.
Napisz komentarz
Komentarze