Trzeciego kwietnia 2014 r. 71-letni mieszkaniec powiatu tomaszowskiego poczuł się źle. Uskarżał się na silne bóle brzucha, które nie ustępowały pomimo zażycia środków przeciwbólowych. Wezwany na miejsce zespół medyczny zadecydował o przewiezieniu go na izbę przyjęć szpitala w Tomaszowie Lubelskim.
W trakcie pobytu na izbie, pacjentowi nie zrobiono żadnych badań w celu ustalenia przyczyny bólu brzucha. Podano mu dożylnie płyny i leki rozkurczowe, po których ostry ból minął. Zajmująca się mężczyzną lekarka Anna P. zdecydowała o wypisaniu go do domu i zaleciła kontrolę w poradni lekarza rodzinnego.
Pomoc doraźna
Nad ranem mężczyzna znowu czuł się źle. Był osłabiony. Cały dzień spędził w łóżku. Po południu znów wystąpiły u niego silne dolegliwości bólowe brzucha. Były tak mocne, że dwukrotnie tracił przytomność. Rodzina ponownie wezwała karetkę, która tak jak poprzednio przywiozła go na izbę przyjęć tomaszowskiego szpitala. Tym razem lekarze przeprowadzili niezbędne badania. Wykazały tętniaka odcinka brzusznego tętnicy głównej. Dyżurujący wówczas lekarz podjął decyzję o przewiezieniu pacjenta na oddział chirurgii naczyń szpitala "papieskiego" w Zamościu.
W szpitalu w Zamościu rozpoznano pęknięty tętniak aorty brzusznej i zdecydowano o natychmiastowym przeprowadzeniu zabiegu operacyjnego. W czasie operacji doszło do zatrzymania krążenia. Pomimo podjętych przez zespół operacyjny działań, mężczyzna zmarł.
Zabrakło podstawowych badań
Po doniesieniu rodzinny zmarłego sprawą zainteresowała się tomaszowska prokuratura rejonowa. Opiniujący w sprawie biegli z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku stwierdzili, że lekarka Anna P., która pierwszego dnia przyjmowała pacjenta, dopuściła się błędu lekarskiego w postaci zaniedbania w diagnostyce. Nie zleciała wykonania podstawowych badań laboratoryjnych takich jak: morfologia, elektrolity, a także badań USG brzucha. Nie dokonała także konsultacji chirurgicznej. Wykonanie takich badań pozwoliłoby wdrożyć odpowiedni proces leczenia chorego.
Biegli stwierdzili, że tętniak miał wielkość 9 cm, istniał już przed 3 kwietnia. Gdyby pierwszego dnia po przewiezieniu do szpitala lekarze zrobili te badania, to na pewno zobaczyliby go na obrazie.
Więcej o tej sprawie w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze