Po raz pierwszy znalazły się tam obszerne wspomnienia Klukowskiego z okresu międzywojennego (dotychczas były w różnych wydaniach znacznie okrojone). "Dodaliśmy też kilkanaście zapisów dziennych z lat 1945-1946, które w poprzedniej edycji zostały niesłusznie pominięte – informuje we wstępie do tej publikacji Zbigniew Gluza z Ośrodka "Karta".
"Kronika Tygodnia" wspomnienia doktora Klukowskiego przytaczała wielokrotnie. Obszernie pisaliśmy też o pasjach i zasługach tego niezwykłego człowieka. Z nowej edycji "Zamojszczyzny" wybraliśmy kilka fragmentów dotyczących m.in. Krasnobrodu, Szczebrzeszyna i Zamościa.
Miłość doktora Zygmunta Klukowskiego do książek była motorem wielu jego działań. Gdy w 1918 r. rozpoczął swoją praktykę lekarską w Krasnobrodzie, często zaglądał do miejscowej, podominikańskiej biblioteki klasztornej. Ten zbiór stanowił wówczas tylko cień swojej dawnej świetności...
"W nigdy niewietrzonym i w zimie nieopalanym pokoju stały na półkach i leżały na podłodze i gdzie się tylko dało stare księgi" – notował Klukowski. "Oprócz nich pełno było tu rozmaitego rupiecia i rekwizytów kościelnych oraz jakichś szpargałów (...). Wszystko pokryte grubą warstwą kurzu i pajęczyny niczym omszałe butelki starego wina. Wszędzie widoczne były ślady myszy".
Gryzonie niszczyły stare woluminy i archiwalne dokumenty. "W paru leżących, pozbawionych przedniej okładki, grubych foliałach porobiły (...) gniazda w kształcie szerokiego leja zwężającego się ku tylnej okładce i wypełnionego miazgą z pogryzionych kart" – pisał z żalem doktor. "Wszystkie księgi, z bardzo małymi wyjątkami były treści teologicznej. Trafiały się i szlachetne inkunabuły z XV wieku i druki z pierwszych lat XVI wieku, oczywiście wszystkie w języku łacińskim. Z późniejszych nieco lat były i druki polskie".
Jak zauważył autor pamiętników, w tej osobliwej bibliotece były też tajemnicze skrzynie. Nie udało mu się ustalić, co było na ich spodzie. Jednak w ich "górnych warstwach" natknął się na rachunki dawnych, klasztornych folwarków oraz różne pokwitowania. Ile z tych bezcennych skarbów przepadło? Trudno dzisiaj ustalić...
"Znajdował się też tutaj rękopis z połowy XIX wieku jakiegoś księdza, który trawiony przez namiętności staczał ze sobą ciężkie walki, zapisywał swoje przeżycia moralne i snuł na ten temat długie rozważania" – notował Klukowski. "Do dziś nie mogę odżałować, że w tych czasach nie byłem jeszcze uświadomionym bibliofilem. Nie wiedziałem, że nawet biskup Załuski i sam Tadeusz Czacki niejedną księgę świstawit (świsnął, czyli ukradł – przyp. red.) w zaniedbanych bibliotekach klasztornych. Tym sposobem uratowali oni od niechybnej zagłady wiele cennych druków. Przyznaje się do swoistego grzechu, że nie buchnąłem wówczas ani jednej książki, co mogłem wówczas uczynić z największą rozkoszą".
Krasnobród był miejscem od wieków narażonym na zakusy złych mocy. Tutaj znajdował się słynący z cudów i łask obraz Matki Boskiej Krasnobrodzkiej. Kierowane do niego modlitwy pokrzyżowały zapewne wiele piekielnych planów i knowań. Nic dziwnego, że miejscowi duchowni byli narażani na szczególne niebezpieczeństwa i zasadzki (oraz pokusy) zdesperowanych złych mocy.
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze