Ten zakład mógł robić wrażenie. Fabryka kalafonii i terpentyny była nowoczesna, wzorcowa i do czasu wybuchu II wojny światowej świetnie się rozwijała. Dzięki niej łąki i ugory w Brodach Małych (gm. Szczebrzeszyn) zamieniły się w ciekawą, przemysłową osadę.
O tej dość nietypowej fabryce możemy przeczytać w obszernym artykule inżyniera Kazimierza Środulskiego ze Szczebrzeszyna. Tekst w 1939 r. został zamieszczony w czasopiśmie "Teka Zamojska". Autor wyjaśniał w nim, iż kalafonia (to produkt pochodzenia naturalnego, powstaje po destylacji terpentyny uzyskanej z żywicy drzew iglastych) nie służy tylko do skrzypiec (chodzi o nacieranie włosia smyczków: w ten sposób zwiększa się ich szorstkość i poprawia przyczepność do strun), ale jej zastosowanie jest doniosłe i wielostronne. Nie można go było przecenić.
Rocznie wyrabiano w kraju około sześciu tysięcy ton kalafonii. Ponadto dwa tysiące ton dodatkowo sprowadzono m.in. z Francji, Grecji, a nawet USA. Zapotrzebowanie było ogromne. Ten produkt przed ostatnią wojną używano do wyrobu popularnych muchołapek, przeróżnych farb, pokostów, kitów czy tzw. sztucznych żywic. Z wyrobem kalafonii była związana także produkcja – jak objaśniał Kazimierz Środulski – "pewnej ilości" terpentyny, którą stosowano m.in. do produkcji past do butów i podłóg, lakierów oraz do celów farmaceutycznych i kosmetycznych (chodzi np. o sztuczną kamforę oraz różne pachnidła).
"Rzuciwszy teraz okiem na szerokie i rozległe zastosowanie kalafonii i terpentyny zdamy sobie sprawę z doniosłości tego przemysłu dla gospodarki narodowej (...)" – tłumaczył tuż przed wybuchem ostatniej wojny Środulski. "Mamy dwa zasadnicze źródła kalafonii: balsam żywiczny i karpina (chodzi o część podziemną drzewa oraz tzw. pniak – przyp. red.), a obu dostarcza nam nasza sosna zwyczajna. Balsam żywiczny z sosny otrzymujemy przez żywicowanie. To zaś jest patologicznym spowodowaniem wycieku żywicy z drzewa przez odpowiednie nacinanie kory".
Jak zapewniał autor artykułu, takie zabiegi (oczywiście wykonane w profesjonalny sposób) nie szkodzą tym dostojnym drzewom, nie wpływają negatywnie na ich przyrosty, ani na "wytrzymałość techniczną" drewna. W przedwojennej Polsce do żywicowania podchodzono jednak z wielką nieufnością (pokutowało wiele przesądów na ten temat). Zmieniły to także działania prowadzone przez Ordynację Zamojską.
Pionierem w tej dziedzinie na Zamojszczyźnie był Stanisław Szymański, nadleśniczy w Nadleśnictwie Tereszpolskim. Żywicowanie rozpoczęto "u niego" w 1935 r. na obszarze prawie 6 ha. Pozyskano stamtąd w pierwszym roku działalności ponad 2,5 tys. kg "balsamu żywicznego" (ok. 430 kg z 1 ha). To był znakomity rezultat. Dlatego kolejne prace zostały rozszerzone na większym terenie. W 1938 r. w Ordynacji Zamojskiej obszar "żywicowany" wynosił już ok. 697,4 ha. Z każdego hektara pozyskiwano wówczas ok. 384 kg żywicy. Trafiała (wraz z karpiną) do fabryki kalafonii i terpentyny w Brodach Małych (gm. Szczebrzeszyn). Ten zakład założył inżynier-chemik Aleksander Waligóra. Od pierwszych liter jego imienia i nazwiska powstała nazwa jego fabryki. Była to "Al-wa".
Więcej na ten temat w najnowszym numerze i e-wydaniu Kroniki Tygodnia
Napisz komentarz
Komentarze