- Mam w swoich zbiorach dwa zdjęcia tej starej, zamojskiej wieży spadochronowej. Nie wiem jednak przez kogo zostały wykonane. Widać na nich wysoką, metalową konstrukcję, która zapewne kiedyś uchodziła za nowoczesną – mówi Adam Gąsianowski, właściciel Muzeum Fotografii w Zamościu. – Z tej wieży korzystali podobno miłośnicy skoków spadochronowych i szybownictwa. Nie tylko.
Zamojska wieża spadochronowa została otwarta 18 maja 1939 r. z inicjatywy miejscowych członków Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej. Jej projektantem był Jerzy Koziołek, inżynier z Chorzowa. Ta metalowa budowla miała trzy punkty podparcia oraz klatkę schodową umieszczoną na zewnątrz. Była ona używana do tzw. początkowego szkolenia skoczków spadochronowych (podobne wieże powstały w Bydgoszczy, Grudziądzu, Lublinie, Lwowie i m.in. w Warszawie).
W jaki sposób ją wykorzystywano? Trzeba było się najpierw na wieżę wdrapać. Potem uczestnik szkolenia, w odpowiedniej uprzęży był podczepiony do otwartego na stałe spadochronu, który – dzięki metalowej obręczy – zawsze utrzymywano w odpowiedniej rozpiętości. Ten spadochron podwieszano na linie, którą przepuszczano przez bloczek. Dopiero po takich przygotowaniach można było skoczyć w dół.
"Lot" adepta sztuki spadochroniarskiej był jednak spowalniany do czterech metrów na sekundę i stale kontrolowany. W ten sposób ćwiczono m.in. "wybicie z progu", a także odpowiednie, miękkie lądowania.
Nie trwało to długo. Podczas ostatniej wojny zamojska wieża nie była wykorzystywana. Pod koniec lat 40. ub. wieku została przejęta przez Aeroklub Robotniczy ze Świdnika. Przydała się...
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze