Jak zapewnia nasza Czytelniczka (nazwisko do wiadomości redakcji) informacje dotyczące nowych ognisk ptasiej grypy zawsze niepokoją rolników. Ta choroba jest przenoszona głównie przez dzikie ptactwo. Dlatego, gdy na jakimś terenie pojawią się ostrzeżenia o niej, rolnicy nie wypuszczają domowego ptactwa z ferm czy kurników.
– Jest się czym martwić. Wystarczy, że w jakimś rejonie powstanie ognisko chorobowe i wybija się domowe gęsi czy kury, które łatwo się ptasią grypą zarażają. Były takie przypadki. Robią to odpowiednie służby weterynaryjne, ale prawdziwe koszty ponoszą rolnicy – alarmuje kobieta. – Nic dziwnego, że powinno się w tej sprawie dmuchać na zimne.
Nasza Czytelniczka próbowała potwierdzić zdobytą nieoficjalnie informację. Pytała o ptasią grypę lekarzy weterynarii, próbowała się czegoś dowiedzieć m.in. w Urzędzie Gminy Zamość. Szukała "czegokolwiek" na ten temat na stronach internetowych kilku instytucji. Bez skutku.
– Dowiedziałam się tylko, że są jakieś wskazania, że za jakiś czas będzie informacja od sołtysów, że to, że tamto... nic konkretnego – żali się kobieta. – Tak przecież nie powinno być! Proszę, zapytajcie, czy ta choroba naprawdę ptactwu zagraża. To wiele osób obchodzi!
Magdalena Sobczyk z UG Zamość, zapewnia, że na terenie tej gminy nie zlokalizowano ognisk ptasiej grypy. To nie znaczy, że zagrożenia nie ma.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze