Przyjechałem z Rosji do Warszawy (7 października 1918 r.) goły jak turecki święty – wspominał w swoich dziennikach Zygmunt Klukowski. "Parę walizek z resztkami rzeczy i trochę książek stanowiło cały mój majątek. Od razu musiałem szukać jakiegoś zarobku. Poszedłem to tu, to tam, udałem się do Ministerstwa Zdrowia, lecz wszędzie odprawiono mnie z kwitkiem".
Przypadkowo Klukowski spotkał jednak Stefana Madlera, który w tym czasie pełnił funkcję lekarza powiatowego w Zamościu (miasto było wówczas pod okupacją austro-węgierską – przyp. red.). To zdecydowało o dalszym losie pana Zygmunta oraz wielu jego przyszłych pacjentów z Zamojszczyzny.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze