Doktor Klukowski z okolic zajazdu Dichtera zwykle ruszał "w miasto". Tak o tym pisał w swoich wspomnieniach z lat 20. ub wieku. "Sprawunki i interesy załatwiało się szybko, bo przecie wszystkie sklepy i urzędy mieściły się albo w Rynku, albo w przyległych uliczkach" – czytamy m.in. w jego zapiskach z tamtego czasu. "Sklep kolonialny właściwie był tylko jeden, Grzelińskiego, później Matei, w Rynku, koło apteki Kłossowskiego. Innych, mniejszych nie brało się w rachubę. Tu można było zaopatrzyć się we wszystko czego potrzebowało gospodarstwo domowe; kupowało się wódki, likiery wina".
Jednak bywało, że na różne zamojskie "sprawunki" czasu jednak brakowało (gdy się np. zbyt długo zabawiło w restauracjach). Wtedy można było zatrzymać się na noc m.in. w zajeździe przy ul. Staszica 4 (zwłaszcza, że konie już stały obok). Został on wzniesiony pod koniec XVIII w. Przez kilka pokoleń zajazd należał do żydowskiej rodziny Dichterów. Na archiwalnych fotografiach widać, że miał on charakterystyczny, bardzo wysoki dach pokryty dachówką. Była tam także spora oficyna (mieściło się w niej kilka pokoi do wynajęcia), a obok wybudowano stajnię. Nie tylko. Na starych fotografiach widać także m.in. charakterystyczny łuk bramy wjazdowej do zajazdu. Ta budowla... zbiła nas ostatnio trochę z tropu, ale na szczęście dzięki naszym czytelnikom udało się zagadkę rozwikłać.
Chodzi o archiwalne zdjęcie wykonane przez Jana Strzyżowskiego (w latach 20. ub. wieku), które umieściliśmy w naszym cyklu w poprzednim numerze KT. Na pierwszym planie widać właśnie ów (dzisiaj już nieistniejący) łuk. Nie wiedzieliśmy o tym. Szukaliśmy miejsca, gdzie taka budowla mogła się znajdować. Najbardziej prawdopodobne wydawało się, że jest to element zamurowanych podcieni Starej Bramy Lwowskiej. To był błąd, który nasi Czytelnicy od razu wychwycili. Jeden z nich przekonywał, że fotografia musiała być wykonana z Nowej Bramy Lubelskiej, inny, iż wykonano ją z okna kościoła franciszkańskiego (wskazywał na to "kąt, pod którym stoi na zdjęciu kościół pw. św. Mikołaja", który na fotografii widać w tle). Z kłopotu wybawiła nas dopiero pani Anna Sokołowska, nasza Czytelniczka z Zamościa.
– To zdjęcie z całą pewnością zostało wykonane z miejsca, gdzie był kiedyś zajazd rodziny Dichterów – przekonuje. – Ten łuk jest po prostu częścią bramy wjazdowej, która tam kiedyś stała (widać ją na archiwalnym zdjęciu, które dzisiaj prezentujemy – przyp. red.). Wskazuje na to m.in. grubość muru uwiecznionego na zdjęciu wykonanym przez Jana Strzyżowskiego oraz perspektywa, z której wykonano fotografię.
Więcej na ten temat w papierowym i e-wydaniu Kroniki Tygodnia.
Napisz komentarz
Komentarze