padwa-zamosc

Gdy przed inauguracją sezonu 2018/2019 w Morandówce odbyła się konferencja prasowa Padwy Zamość, jedno z ważniejszych pytań dotyczyło zakładanego celu sportowego. Marcin Czerwonka wraz z kapitanem Szymonem Fugielem i obrotowym Piotrem Gałaszkiewiczem byli zgodni i pełni sportowej pokory. Gramy o utrzymanie, a wszystko powyżej dziesiątego miejsca będziemy uważać za sukces – deklaracja była jednoznaczna.

Juniorzy młodsi Padwy Zamość byli bardzo bliscy awansu do ćwierćfinału mistrzostw Polski. O tym, że odpadli, zadecydował niekorzystny bilans bramek i... nieprzemyślany terminarz.

Padwa Zamość pożegnała się z zamojskimi kibicami, pokonując ostatni w tabeli ROKiS Radzymin 26:22 (12:12). Oznacza to, że debiutancki sezon na pierwszoligowych parkietach żółto-czerwoni zakończą w przedziale 4-6, co jest sporym sukcesem.

Tego spotkania można było się obawiać, bo AZS AWF Biała Podlaska to dla zamościan rywal i trudny, i niewygodny. Fakt ten znalazł potwierdzenie w minioną sobotę, gdy miejscowi pokonali żółto-czerwonych 32:23 (16:10).

W sytuacji, gdy cel pierwszoligowego beniaminka z Zamościa – zapewnienie sobie utrzymania w pierwszej lidze szczypiornistów – został zrealizowany już dawno temu, trudno o wykrzesanie dodatkowych pokładów mobilizacji w końcówce sezonu. Jednak w najbliższą sobotę takie dywagacje z pewnością będą nieaktualne. W Białej Podlaskiej (godz. 18) dojdzie do derbowego starcia pomiędzy AZS AWF i Padwą.

Dziewięciobramkowa porażka to zupełnie nowe doświadczenie dla kibiców Padwy. A tak boleśnie zakończyła się konfrontacja z SPR Legionowo, który wygrał w Zamościu 33:24 (15:13).

Gdyby na tym meczu mógł być Wojciech Kossak, to z pewnością jego kolejne wybitne dzieło malarskie zostałoby osnute wokół bitwy Padwy Zamość z KSSPR Końskie. Bitwy, która przyniosła zwycięstwo ekipie Marcina Czerwonki w dramatycznych okolicznościach 22:21 (11:9).

To nie będzie mecz, o którym dziadkowie będą opowiadać swoim wnukom. Ba, nie przetrwa pewnie nawet jednego pokolenia pamięci fanów szczypiorniaka. Najważniejsze jednak, że zgadza się wynik. Padwa pokonała ostatni w tabeli Uniwersytet Radom 28:26 (11:10) i do czwartego w tabeli MTS Chrzanów traci już ledwie punkt!

Od rana do późnych godzin wieczornych. To była sobota pod znakiem sportu, a na dodatek nasze zespoły mogły świętować zwycięstwa. Zobaczcie filmowe kadry z wygranych meczów zamojskich ekip.

W sobotnie popołudnie do hali OSiR Zamość na ligowe starcie z MKS Padwa Zamość przyjadą zawodnicy KS Uniwersytet Radom. Ekipa z Mazowsza obecnie zamyka ligową tabelę, co nie oznacza, że gospodarzy czeka łatwa przeprawa. Początek starcia o godz. 18.

Przed tygodniem Padwa efektownie wypunktowała MTS Chrzanów i kibice żółto-czerwonych zacierali ręce na pojedynek z Czuwajem. Niestety, zespół Marcina Czerwonki zagrał w Przemyślu poważnie osłabiony i przegrał 26:35 (12:18).

Z pewnością kibice Padwy Zamość wybaczą swoim ulubieńcom brak większych emocji. Ekipa Marcina Czerwonki wypunktowała bowiem MTS Chrzanów, ani przez moment nie dając przyjezdnym nadziei na korzystny rezultat. Zwycięstwo 33:26 (17:11) oznacza, że zamościanie tracą do zespołu z Małopolski już ledwie punkt.

Dokładnie 62 dni musi minąć, zanim kibice Padwy Zamość ponownie obejrzą w akcji swych ulubieńców. Odliczanie dobiega już na szczęście końca, bo w niedzielę o 17 żółto-czerwoni zagrają z MTS Chrzanów.

To był egzamin z dojrzałości, który Padwa Zamość zdała wybornie. Zespół Marcina Czerwonki pokonał na wyjeździe AZS UW Warszawa 25:22 (13:14), mimo że w składzie zabrakło kontuzjowanego Tomasza Fugiela.

Jeśli sezon piłkarzy ręcznych porównamy do lekkoatletycznego biegu na 800 metrów, to szczypiorniści MKS Padwa Zamość rozpoczynają właśnie drugie, finałowe okrążenie. W sobotę, 26 stycznia zawodnicy trenera Marcina Czerwonki udadzą się do Warszawy, na mecz z tamtejszym AZS UW (godz. 19).